Droga Serca. Lekcja pierwsza.

Droga Serca. Lekcja pierwsza.

W nowym świecie, który powinniśmy budować, potrzebujemy wskazówek, które wyprowadzą nas z wszechogarniającego chaosu. Kto może nam lepiej podpowiedzieć niż Ten, który znalazł wyjście?

Rozpoczynamy zatem nowy cykl: Droga Serca.

Jeśli pragniemy wewnętrznej ciszy i odpowiedzi na dręczące pytania, do celu zaprowadzą nas podpowiedzi Joszuy, bardziej znanego w naszej kulturze, jako Jezus. Jego nauki są zbieżne z odkryciami fizyki kwantowej, jeśli zatem mamy jeszcze wątpliwości czy warto zawracać sobie tym głowę, zacznijmy od umysłu, który wszystko musi zrozumieć intelektualnie.

A zatem, słowa Joszuy brzmią: „Już na początku ważne jest, byśmy wzięli pod uwagę prosty fakt: twoje doświadczenie jest zawsze skutkiem tego, na czym postanawiasz skupić swoją uwagę, swą świadomość, ponieważ twoja Jaźń jest na wieki nieograniczona i obejmuje wszystkie, liczne wymiary stworzenia. Przebywasz w tym, co obejmuje wszystko, wszędzie i zawsze. I w Prawdzie nie wiesz nic o oddzieleniu, narodzinach i śmierci, zysku i stracie”.  

Wyobraźmy sobie zatem, że wchodzimy do olbrzymiego sklepu, który tonie w ciemnościach. Mamy ze sobą latarkę. Snop światła kierujemy w jednym kierunku i odkrywamy, że na półce stoi puszka groszku. Na tej podstawie wyciągamy mylny wniosek, że w sklepie jest tylko groszek. Niczego więcej nie szukamy. Bierzemy groszek, gasimy latarkę i wychodzimy ze sklepu. Gdybyśmy zadali sobie odrobinę trudu i „przejechali” światłem latarki po wszystkich półkach, zobaczylibyśmy, jak wiele produktów jest dla nas dostępnych. A gdyby udało się zapalić górne światło? Wtedy bogactwo towaru mogłoby nas oszołomić. Jednak my zadowoliliśmy się groszkiem.

Ten przykład możemy przełożyć na nasze życie. Wybieramy doświadczenia, sytuacje, zdarzenia. Ale tylko takie, jakie jesteśmy w stanie dostrzec i stworzyć w naszym, własnym świecie. Efekty pracy fizyków kwantowych są identyczne, bo mówią o zmianie finału doświadczenia, jeśli obserwator jest obecny. Ten obserwator, to człowiek z latarką. To, że zaobserwował tylko groszek, nie oznacza, że niczego więcej nie ma na półkach.

Joszua mówi: „Niemożliwe jest, byś w jakiejkolwiek chwili był ofiarą tego, co widzisz, nie ma bowiem nic na zewnątrz ciebie. To, czego doświadczasz, sam rozmyślnie do siebie przywołałeś. I jeśli myślisz sobie: „Cóż, nie podoba mi się to, co przywołałem”, to też jest w porządku. Oznacza to bowiem, że przywołałeś doświadczenie osądzania samego siebie. Po prostu spójrz na to z dziecięcym zadziwieniem, zobacz, co czujesz i zapytaj siebie: Czy to jest energia, w której dalej chciałbym trwać, czy też wolałbym wybrać coś innego? ”

Zrozumienie, że sami tworzymy chaos wokół siebie, jest z jednej strony niezwykle uwalniające, bo dociera do nas, iż naprawdę sami kreujemy swój świat, a z drugiej -  każe nam wziąć odpowiedzialność za wszystko, co się w naszej przestrzeni dzieje.

Joszua pragnął zwrócić naszą uwagę na to, ze kiedy już wszystko odczujemy, doświadczymy, przeżyjemy, wyłoni się coś więcej: Jedna Prawda, jedna Rzeczywistość, z której jesteśmy stworzeni. Jako duchowe istoty byliśmy już, zanim ten świat zaczął istnieć i będziemy, kiedy zniknie. Gdy sobie to głęboko uświadomimy, zaczniemy czuć i widzieć inaczej.

Można użyć porównania, iż latarki naszych oczu skierują się bardziej do wnętrza. Zaczniemy traktować zewnętrzną rzeczywistość z pewnego rodzaju radosnym pobłażaniem, zaczniemy się tym bardziej bawić, niż do wszelkiej materii przywiązywać na poważnie.

I to jest właśnie moment, kiedy wkraczamy na Drogę Serca. I to jest właśnie ta chwila, kiedy umysł odpuszcza przekonania, programy, schematy, jakie zdobył podczas lat ziemskiego życia i którymi się kierował, bo sądził, że to wszystko co ma. Kiedy porzucamy zdobycze umysłu i idziemy w nieznane, nasze odwaga zostaje nagrodzona. Przestajemy być tymi, którymi - jak sądzimy -  jesteśmy. Doświadczamy boskości w nas i bez wysiłku stajemy się narzędziem, którym operuje sam Bóg. Zaczynamy inaczej odczuwać. Choćby sytuacja, która od narodzin budzi w nas grozę: śmierć. Odejście kogoś z bliskich to na biologicznej skali stresu sto procent.

Ale tylko wtedy, gdy patrzymy na to „w stary sposób”. Cierpimy i przeżywamy żałobę, bo nie rozpoznaliśmy, że ciało tego, który odszedł, nigdy nie mogłoby pomieścić tych zasobów, dzięki którym możemy się z nim porozumiewać zawsze i wszędzie.

A przecież Dusza, która porzuciła swą fizyczną formę, wciąż istnieje!

Joszua podkreśla, że pierwszy krok w przebudzeniu na Drodze Serca, to pozwolenie umysłowi na myśl, że to, czego doświadczamy, to jedynie skutki naszych wewnętrznych wyborów. A te, zawsze można zmienić…


Wiruj na zdrowie!

Wiruj na zdrowie!

Obroty wokół własnej osi z odpowiednim ułożeniem rąk mogą nas uzdrowić z wielu chorób, oczyścić organizm z trucizn, przywrócić wewnętrzną równowagę. Takie remedium mamy na wyciągnięcie ręki. I w dodatku zupełnie za darmo. 


Gdy byliśmy dziećmi, uwielbialiśmy rozkładać ramiona i kręcić się w koło, aż świat przed naszymi oczami zlewał się w jeden, rozmazany obraz, po czym ze śmiechem padaliśmy na trawę. Gdy dorośliśmy, zapomnieliśmy o naszej ulubionej zabawie. Ale czy naprawdę była to tylko zabawa? 

W naturalny sposób, dzięki mądrości naszego ciała, przywracaliśmy sobie wewnętrzną harmonię, usuwaliśmy szkodliwą energię. Jako dzieci, jeszcze wiedzieliśmy jak uwalniać emocje z poziomu psychiki, by nie zdążyły przenieść się na poziom ciała. Kręciliśmy się do upadłego i w ten sposób ją neutralizowaliśmy. Ta naturalna metoda samoleczenia, jest jedną z pięciu uzdrawiających i odmładzających popularnych rytuałów tybetańskich.

Gdy się lepiej przyjrzymy temu zjawisku, okaże się, że za wirowaniem wokół własnej osi, kryje się tajemnica budowy wszechświata. Fizyka kwantowa udowadnia, że skonstruowany jest na bazie spirali, co możemy zaobserwować w całej Naturze, nawet gołym okiem.

Chyba wszystkim znana jest zasada złotej proporcji i ciągu Fibonacciego, gdzie np. w strukturach roślinnych linie ułożone są spiralnie i powtarzalnie. Nigdy nie tworzą chaosu, wszystko jest geometrycznie doskonałe.

Zasadę złotej proporcji używa się w wielu dziedzinach życia, choćby w budownictwie i muzyce. Wirują także wszystkie ciała niebieskie w kosmosie, łącznie z Ziemią, która porusza się prędkością 930 km na godzinę.

Czy to może być przypadek? Zbyt dużo tu logicznych i zbieżnych punktów, by tak właśnie było.

Krystyna z Atlanty, której wiele filmików można znaleźć na YouTube, opowiada w kontekście „leczenia poprzez kręcenie się” własną historię z happy endem. Wspomina czas, kiedy miała duży problem ze sztywnością karku i chodziła na rehabilitację. Któregoś dnia, gdy była już swoim bólem i ograniczeniem bardzo zmęczona, zobaczyła na ladzie recepcji zdjęcie Jezusa - wizerunek skopiowany z obrazu „Jezu ufam Tobie”. Westchnęła wtedy: „Jezu, daj mi coś, bo już trudno mi to wytrzymać”.

I dostała, o co poprosiła. Przyszła do niej wiedza o odpowiednim ułożeniu rąk - dokładnie takim, jakie ma Jezus - ale na właściwym obrazie - tam, gdzie jego dłonie składają się w geście mudry mądrości. Palec wskazujący i kciuk stykają się i dotykają klatki piersiowej w okolicy serca. Druga ręka na wysokości oczu, wyciągnięta w geście, w jakim zwykle duchowni pozdrawiają wiernych. Gdy się kręcimy, wzrok skupiamy na punkcie między kciukiem a palcem wskazującym. Według Dana Wintera, naukowca, który łączy wiedzę z mistyką, w tym właśnie miejscu znajduje się fraktal serca. Drugi jest na prawej dłoni, między linią głowy i serca.

Krystyna kontynuuje swoją historię i opowiada, że zaraz po tej inspirującej myśli, wyszła na trawę i zrobiła od razu ponad 200 obrotów - to naprawdę imponujący wynik! Jednak dla tych z nas, którzy dopiero zaczynają się rozwijać, to wręcz niebezpieczne, gdyż może dojść do czegoś w rodzaju „przeładowania” energią. Z kolei ci, którzy mogą zrobić zaledwie jeden lub dwa obroty, martwią się, że to zbyt mało. Niczego nie robimy na siłę.

Wszystko powinno odbywać się w sposób naturalny.

- Po tej serii obrotów ból karku, który trwał nieustannie około trzech tygodni, minął zupełnie, ale nie odszedł całkowicie - opowiada na kanale Aleksa Berdowicza „Porozmawiajmy tv” - Można powiedzieć, że zatrzymał się między kolanami a kostkami tworząc coś w rodzaju niewidzialnych, betonowych butów. Poszłam zatem do łazienki, włożyłam nogi pod kran i spłukałam zastaną energię bieżącą wodą. Dopiero wtedy poczułam pełną ulgę.

Ważną kwestią - co podkreśla - jest również fakt przeprowadzanie przez nią głodówek zdrowotnych. Niektóre trwały nawet 40 dni. Właśnie w takim czasie przychodziło do niej wiele odpowiedzi, również na wątpliwości innych ludzi, którzy oglądali jej filmy.

Pytano między innymi w jakim kierunku trzeba się kręcić i ile razy.
Otóż, kręcimy się zgodnie z ruchem wskazówek zegara, z twarzą w kierunku słońca. Robimy to najlepiej trzy razy dziennie. Mamy być w ten sposób „jednym ze słońcem”, czyli być niczym ziemia, która go okrąża - dokładnie tak sformułowana wiadomość przyszła do Krystyny.

Po raz pierwszy robimy to o świcie, drugi raz, kiedy słońce jest w zenicie, po raz trzeci, gdy zachodzi. Kręcimy się 34 razy co ma związek z ilością kręgów w naszym kręgosłupie i po raz kolejny nawiązuje do spirali Fibonacciego.

Poprzez ruch spiralny, usuwamy z siebie wszelkie zanieczyszczenia i energetyczne brudy, które albo już pojawiły się w ciele fizycznym jako choroby, albo mogłyby się na nim pojawić lada moment. Stąd możemy na początku mieć różne dolegliwości, np. bóle głowy, które świadczą o zatruciu organizmu i obecności pasożytów.

Najlepiej róbmy to boso, na naturalnym podłożu. Wówczas niekorzystana energia zostaje odprowadzona bezpośrednio do ziemi. Jeśli nie mamy możliwości kręcić się aż trzy razy dziennie, róbmy to chociaż raz. Jeśli trudno nam od razu zrobić konieczną ilość obrotów, zacznijmy w sekwencji liczb Fibonnaciego, czyli np. pierwszego dnia 3, kolejnego 5, następnego 8 itp… Lub jeszcze prostsza wersja: przez pierwszy tydzień tylko 3 obroty, w kolejnym 5, itd…

W ten sposób, za jakiś czas, dojdziemy do mistrzostwa. Podczas kręcenia się, nasza energia elektryczna i magnetyczna płynie prosto do serca. W ten sposób zdrowiejemy i poszerzamy swoją świadomość.
Być może uda nam się zachęcić do takiego działania kogoś z bliskich. Wówczas wytworzona przez nas energia zostaje zwielokrotniona. I efekty są znacznie szybsze.

Dźwięk, który leczy: kamertony. Cz. II

Dźwięk, który leczy: kamertony. Cz. II

Fala dźwiękowa niesie leczącą wibrację. Gdy znajdziemy tę właściwą, istnieje szansa, że pozbędziemy się chorób, na które cierpieliśmy całe lata.


Aby dobrze zrozumieć działanie kamertonu, przypomnijmy sobie, że składamy się w ok. 80 proc. wody, a woda jest doskonałym przekaźnikiem informacji. Kiedy zatem fale dźwiękowe o odpowiedniej częstotliwości przenikają ciało, komórki wchodzą z tą częstotliwością w rezonans i tym samym dochodzi do uzdrowienia na tym poziomie, na jakim jest to konieczne. 

To żadna przesada stwierdzić, że ludzkie ciało jest niczym instrument muzyczny, a głos jaki z siebie wydobywamy wszystko o tym instrumencie mówi, a dokładniej - jaki jest jego stan fizyczny i psychiczny. 
To punkt wyjścia do odpowiedniego doboru leczącego dźwięku. Oczywiście, możemy nie dopuścić do zmian i wykorzystywać moc kamertonów działając profilaktycznie. Gdy znamy swoje słabe strony, z pomocą terapeuty bez trudu dobierzemy odpowiedni kamerton, który możemy stosować samodzielnie, w domu.   
Kiedy uaktywniamy kamertony, produkujemy czyste interwały muzyczne, oparte na matematycznych, pitagorejskich proporcjach. Słuchanie ich, to jak dostrajanie instrumentu do prawidłowego dźwięku. Fala dźwiękowa, która pochodzi z kamertonu, jako wibracja odbywa podróż w głąb naszego ciała. Nie ma żadnych ograniczeń, więc może przeniknąć go na wskroś i naprawić to, czego nie udałoby się zrobić w tradycyjny sposób.

Istnieją różne kamertony i wiele technik, które pozwalają uporać się z niekorzystnymi stanami. Na przykład zestaw 15 kamertonów, tzw. narządowych, służy do harmonizowania naszych wewnętrznych organów. 
Jak już wspomnieliśmy, wszystko, co istnieje, ma własną wibrację. Wibracja chorego narządu jest zaburzona, ale dzięki fali „bazowej”, organ wraca do własnej harmonii. 
Jednak im dłużej pracuje się z kamertonami, tym lepiej rozumie się, że ta terapia obejmuje szerszy aspekt. Terapeutka dźwiękiem, Sylwia Nadgrodkiewicz podaje przykład ze swojej praktyki. Mężczyzna, który miał problem z nerkami, nie mógł ich w żaden sposób wyleczyć, choć był lekarzem medycyny chińskiej. Nie wystarczyło posłużyć się dźwiękiem odpowiadającym wibracji nerki. Okazało się, że problem jest na głębszym poziomie: chodziło o relację z ojcem. Z Totalnej Biologii wiemy, że nerki powiązane są z dynamiką przodków, szczególnie z ojcem. Dopiero to odkrycie pozwoliło mężczyźnie całkowicie się uzdrowić. 
Kiedy zatem terapeuta szuka przyczyny, musi wzmóc swoją uważność, bo podstawowa informacja o dolegliwości może być myląca. 

Warto wiedzieć, że największą siłę pośród wielu kamertonowych kombinacji, zawierają dźwięki C i G, ponieważ tworzą one tzw. kwintę czystą. Barbara Romanowska, twórczyni Akademii Dźwięku, rekomenduje ten właśnie zestaw do pracy z ludźmi nadpobudliwymi, zmagającymi się z problemami psychicznymi i z dziećmi autystycznymi. Według niej, tylko 30 sekund z dźwiękiem C i G pozwoli osiągnąć taki relaks, na jaki musielibyśmy przeznaczyć 45 minut tradycyjnego wypoczynku. Dźwięk C i G pozostaje w tzw. „złotej proporcji”, którą stosowali w budowlach znawcy świętej geometrii i która występuje w Naturze.

Kamertony odpowiadające wibracyjnie naszym czakrom służą ich aktywacji i pobudzeniu w przypadku pojawienia się blokad w tych centrach energetycznych. Na przykład dźwięk F 341,3 Hz, odpowiada kolorowi zielonemu i jest spójny z Czakrą Serca. O blokadach w tym miejscu może świadczyć nieangażowanie się w uczucia, rodzaj „opancerzenia” przed miłością, zaborczość i chęć posiadania innych na własność, ale też nadmierna kontrola, opór przed zmianą, zazdrość o sukcesy, brak akceptacji dla wszelkich „inności”, chłód emocjonalny i znieczulica, użalanie się nad sobą. Jakie niesie to choroby ciała fizycznego? Nieprawidłowości w pracy serca, choroby krążeniowe, płuc i oskrzeli, ale też astmę, alergie, bóle kości. Kiedy wyrównamy częstotliwości w tym obszarze, wraca sens istnienia, akceptacji i miłości do wszystkich żyjących istot. 

Kamertony planetarne to zestaw 11 narzędzi, precyzyjnie dobranych do dźwięków Słońca, Księżyca, Ziemi, Marsa, Wenus itd… W zależności od potrzeb terapeuta dostarcza danej osobie, potrzebną dawkę i zestaw cech konkretnej planety. Na przykład Słońce dodaje pewności siebie i prowadzi do odkrycia indywidualnego potencjału, Ziemia, między innymi, ułatwia odnalezienie się w ziemskich realiach, a Wenus, wzmacnia poczucie piękna i możliwość przeżywania wyższych uczuć, odkrywa talenty związane ze sztuką.  

Kamertony zwane mineralnymi czy pierwiastkowymi posiadają częstotliwość konkretnych pierwiastków mineralnych, które są potrzebne do prawidłowego funkcjonowania naszego ciała. Okazuje się, że wcale już nie musimy zażywać żelaza w postaci tabletek z apteki, możemy po prostu „przyjąć” dawkę dźwięków odpowiadających tej wibracji. 

Kamertony anielskie budzą w nas poczucie błogości i najwyższy stan uniesienia, przybliżają nas do stanów wizyjnych, w których możemy obcować z Istotami Świetlistymi. Dla wielu terapeutów dźwięki anielskie są właśnie tymi, które wieńczą zabieg, bo w ten sposób spinają, niczym energetyczną klamrą, wszystko, co wydarzyło się podczas sesji. 

Niektórzy terapeuci sugerują, iż kamerton, który każdy powinien mieć w domu, to 528 Hz. Służy naprawie uszkodzonego DNA, a jego dźwięk działa na komórki niczym ożywczy eliksir. Warto spróbować. 
Jednak każdy z nas, jako wielką przygodę duchową, powinien potraktować szukanie własnego, idealnego dźwięku. Wzmacnianie go, to jak karmienie swojej duszy, dotarcie do domu po długiej, nużącej wędrówce.  

Dźwięk, który leczy: kamertony. Cz. I

Dźwięk, który leczy: kamertony. Cz. I

Skoro fala dźwiękowa potrafi rozbić komórkę nowotworową i zostało to udowodnione naukowo, to czy istnieje coś, czego nie potrafi zrobić? Odpowiedni dźwięk może nas całkowicie uzdrowić. Pod warunkiem, że jesteśmy na to gotowi. 


Na początku było słowo. Słyszeliśmy to wiele razy, ale czy połączyliśmy ten przekaz z informacją, że słowo to dźwięk, wibracja i częstotliwość? 

We wszechświecie wszystko ma swoją wibrację. Cokolwiek istnieje, jest w nieustannym tańcu atomów. Harmonijna częstotliwość pozwala trwać w zdrowiu i pełni, która w istocie jest naturą człowieka. Jednak emocje i stres zaburzają ten naturalny stan. To zaburzenie nazywamy w naszym świecie chorobą. A jeśli ktoś choruje, to szuka na swoje schorzenie leku. 

W takim przypadku z pomocą przychodzą kamertony. Proste wydawałoby się instrumenty muzyczne, które zostały skonstruowane z myślą o strojeniu innych instrumentów. A jednak zakres ich możliwości jest nieskończenie szeroki. Jako ludzkość nie poznaliśmy ich jeszcze w pełni, gdyż nasze ucho słyszy tylko w zakresie do 20 tysięcy Hz, zaś muzyka Wszechświata rozciąga się w nieskończoność. 

Jednak dostępne dla nas dźwięki potrafią w szybki sposób postawić nas na nogi, niezależnie od problemu, jaki w sobie nosimy. Ale pod wspomnianym już warunkiem: że cała nasza wewnętrzna istota jest gotowa na uzdrowienie. 
Choroba niesie przecież w sobie wiele pokus, wielu chorujących odnosi z tego korzyści. Może na przykład wchodzić w rolę ofiary, by to inni brali za niego odpowiedzialność, może - z powodu swojego schorzenia - otrzymywać finansowe gratyfikacje, co nie pozwala mu „puścić” choroby z lęku o przetrwanie. Jeśli jednak jest w nas prawdziwa decyzja na pełne uzdrowienie, nic nie może stanąć na przeszkodzie, by tak się stało. 

Wielu badaczy i terapeutów przez lata zbierało doświadczenia i pracowało z kamertonami, niekoniecznie tylko z konkretnymi diagnozami ciała fizycznego. Dr Sylwia Nadgrodkiewicz, która od wielu lat wprowadza ludzi do uzdrawiającego świata dźwięków, mówi, że najbardziej lubi, kiedy zgłaszają się do niej osoby, które czują, że utknęły w życiu i nie wiedzą, w którą stronę iść, bo nic im się nie udaje. Nie znaczy to jednak, że nie przeprowadza również i takich sesji, gdzie choroba jest konkretna i mocno zaawansowana. 

Dźwięk działa bowiem na wszystkie poziomy naszego jestestwa, bo nie jesteśmy tylko ciałem fizycznym. Zaangażowana do uzdrowienia zostaje i część mentalna i duchowa. Dzięki wprowadzeniu odpowiedniego dźwięku, można wyregulować wszystkie nieprawidłowości na poziomie kwantowym, co daje błyskawiczne rezultaty i jest na to wiele dowodów. 

Według Barbary Romanowskiej, autorki książki „Muzykoterapia dogłębna -komórkowa”, praca z kamertonami pozwala uwolnić się od bólu fizycznego i psychicznego, poczuć wewnętrzną spójność i harmonię, rozwinąć intuicję, wyobraźnię i kreatywność, stworzyć nowy obraz samego siebie poprzez połączenie z boską energią obecną w nas samych, uzyskać inne stany świadomości, aż do pełnego oświecenia… 

Kamertony wytworzone są z różnych materiałów. Mogą być aluminiowe, połączone z innymi stopami, na przykład krzemem czy magnezem. 
Są mosiężne, miedziane, stalowe, zrobione ze srebra, złota lub kryształu. Te ostatnie, bardzo kruche, raczej nie nadają się do przewożenia, jeśli terapeuta pracujący nimi, często podróżuje. 

Warto wspomnieć, że obróbką kamertonów nie zajmuje się ktokolwiek. 
Powstają w specjalnych manufakturach, a ich tworzenie okryte jest pewną tajemnicą, bo przecież te przedmioty muszą spełniać wiele subtelnych parametrów związanych choćby z zasadami świętej geometrii. 
Przez lata pracy z tymi narzędziami wprowadzono podział na kamertony narządowe, pierwiastków mineralnych, planetarne, anielskie i inne. 

Przybliżony opis, jak działają - w części drugiej.

Boskie Prawa Hermetyzmu. Poznaj je i zmień swoje życie. Cz. II

Boskie Prawa Hermetyzmu. Poznaj je i zmień swoje życie. Cz. II

Hermetyzm zawiera siedem praw, które opisują zasady funkcjonowania Wszechświata. Studiując je, zaczynamy rozumieć jak - dzięki ich znajomości - poruszać się w życiu. To nie jest tylko teoria. Wykorzystajmy tę wiedzę na co dzień!


Czwarte Święte Prawo: Biegunowości może być potraktowane jako praktyczne narzędzie do działania. Tłumaczy, iż wszystko co istnieje, ma dwa przeciwległe bieguny. Chociaż pozornie są sprzeczne i odległe od siebie, to jednak są częściami tego samego słupka. Spójrzmy na termometr, który pokazuje tak wysoką, plusową temperaturę, jak i niską, poniżej zera. W „Boskiej Magii”, dr Doreen Virtue pokazuje taki sam „termometr”, jednak prezentujący skalę, gdzie powyżej jest dobrobyt, zaś poniżej - ubóstwo.

Kybalion mówi o tym tak: „Różnica, między rzeczami, które są sobie diametrialnie przeciwstawione, jest jedynie kwestią stopnia”. Między górą a dołem jest mnóstwo stanów pośrednich, tak samo, jak przy innych stanach. Na przykład, kiedy mówimy o twardym i miękkim, wysokim i niskim, jasnym i ciemnym, itp…

Aby poprawić jakość swojego życia w materii, trzeba wyobrazić sobie suwak jeżdżący po wspomnianym „termometrze”. Ponieważ istnieje on w naszym umyśle i jest indywidualną kreacją, mamy wielkie pole do popisu.

Nic nas przecież nie ogranicza, by przesunąć suwak na szczyt z napisem „Dobrobyt”. Kiedy potrzebujemy więcej pieniędzy, możemy zmodyfikować swoje wibracje, nasilając je, poprzez wyobrażenie sobie, że suwak znajduje się w najwyższym punkcie. Kiedy jesteśmy w trudniejszej sytuacji i martwimy się o pieniądze, wykonajmy mentalną pracę, a ta wizualizacja może natychmiast zaoowocować nagłym przypływem gotówki.

Takich suwaków możemy stworzyć sobie wiele - dokładnie tyle, ile potrzebujemy. Na przykład ten, który mówi o poziomie naszego intelektu lub pewności siebie w kontekście zdobywania w życiu tego, na czym nam zależy. Utrzymujmy suwaki na szczycie, by z dnia na dzień pozbywać się ograniczających nas przekonań.

Piąte Święte Prawo: Rytmu wiąże ze sobą trzy wcześniejsze: Zgodności, Wibracji i Biegunowości. Prawo to mówi o ruchu wahadła, które raz wychyla się w jedną stronę, żeby za moment powrócić na swoje miejsce i wychylić się w drugą stronę, a następnie znów wrócić. Cykle, rytmy, pływy - znamy to z naszego życia. A więc to znaczy, że kiedy raz jest dobrze, to później będzie źle? Albo kiedy coś jest jasne, za chwilę będzie ciemne?

Tak, ale Hermetycy, poznając to prawo, potrafili nad nim zapanować, zneutralizować tendencje, które nie są korzystne. Jak to zrobić? Znów wykorzystując możliwości mentalne, czyli świadomość. Chodzi o kontrolę nad swoimi myślami, spolaryzowanie się z pozytywnym efektem (np. spełnienie zawodowe) i niepozwolenie na „wahnięcie” w dół, do poziomu - w tym przypadku - bezcelowej pracy. Cały czas pomocne będą dla nas mentalne „termometry” z suwakami, które pozwolą w pozytywny sposób kontrolować jakość naszego życia.

Szóste Święte Prawo: Przyczyny i Skutku, mówi o tym, że nic nie wydarza się przypadkowo. I nawet wtedy, gdy na pierwszy rzut oka zdaje się takie być, oznacza tylko tyle, że przyczyna została nierozpoznana. Czasem możemy pobawić się w detektywa szukającego pierwotnej przyczyny określonego zjawiska w naszym życiu, ale nie zawsze musimy to robić, by poprawić jego jakość. Hermetyka mówi, że nie można powstrzymać działania ani zmienić zasad i praw, można jednak, wykorzystać wyższą wolę, by opanować niższą.

I tu znów potrzebna jest praca naszego umysłu oraz praktyka codziennej uważności: mindfulness. Zauważmy nasze myśli i zareagujemy na nie, nie w sposób automatyczny, ale świadomy, celowy. Jeśli któreś z myśli lub emocji, są szczególnie silne, zobaczmy, gdzie „plasują się” na naszym mentalnym panelu kontrolnym. Jeśli sprawiają, że opadamy w dół, użyjmy swej woli, by podnieść je do góry.

Opanowanie i samokontrola, to zrozumienie i przyjęcie zasad gry. To jak wzniesienie się ponad płaszczyznę materialnego życia i nawiązanie kontaktu z wyższymi siłami swej natury. Tylko wtedy przestajemy być pionkami, a stajemy się graczami.

Siódme Święte Prawo: Rodzaju. Nie chodzi tu, jak zwykliśmy myśleć o rodzaju w sensie męskim i żeńskim w kontekście płci, tylko energii, jaką te rodzaje reprezentują. Według Hermetyków, energia męska posyła samą siebie na zewnątrz, ku światu. Energia żeńska, jest energią odbiorczą i przyciągającą ku sobie. Kobiety, mają w sobie energię męską i tak samo jest z mężczyznami - oni też mają w sobie energię żeńską. Abyśmy mogli żyć w równowadze, energie także muszą być zrównoważone. Prawo Rodzaju zawiera w sobie prawdę, iż rodzaj manifestowany jest we wszystkim.

To, na co należy zwrócić tu szczególną uwagę, to fakt, że obie wartości - chociaż reprezentują odmienne stany muszą się przenikać, by doprowadzić nas do celu. Powinniśmy wykorzystywać swój żeński pierwiastek do mentalnego wytwarzania, a męską wolę do pobudzania i energetyzowania kreatywnej części umysłu. Gdy wszystko jest w równowadze, nie „zawieszamy” się na innych, mamy własne pomysły i własne siły życiowe, by je realizować.

Gdy przyjrzymy się historii ludzkości, wygląda to tak, jakby przez tysiąclecia szczególnie ukrywano to prawo przed ludźmi, zwłaszcza kobietami. Miały ślepo wierzyć wyłącznie w męską siłę, którą przecież także mają w sobie! Jednak to odkrycie pozwoliłoby im wyzwolić się od jarzma energetycznej niewoli, co nie byłoby korzystne, dla tych, którzy czerpali wiele zysków z innego stanu rzeczy. Dziś, kiedy już każdy może studiować Hermetyzm i stosować tę wiedzę na co dzień, nic nie stoi na przeszkodzie, by zmienić zapisane w nas fałszywe programy.

Głębokie zrozumienie Praw Hermetyzmu jest niczym brama do lepszego życia. Tylko czy wszyscy będą chcieli przez nią przejść?  


Boskie Prawa Hermetyzmu. Poznaj je i zmień swoje życie.   Cz. I

Boskie Prawa Hermetyzmu. Poznaj je i zmień swoje życie. Cz. I

Żyjemy w świecie boskich praw. Po raz pierwszy zostały one opisane przez Hermesa Trismegistosa, prawdopodobnie autora „Szmaragdowej Tablicy”. Kiedyś nauczano ich wyłącznie ustnie i w sekrecie, dziś każdy ma do nich dostęp. A zrozumienie ich i wcielenie w życie - zmienia je na zawsze. 

Dlaczego nauki Hermesa - od imienia, którego pochodzi nazwa „hermetyzm” - były trzymane w sekrecie? Skoro to boskie prawa, każda istota powinna je znać. A jednak, nawet dziś, gdy nasza zbiorowa świadomość wzniosła się wyżej, wciąż w powszechnym rozumieniu mamy trudność, by je pojąć. 

To właśnie z tego powodu - niskiej świadomości - ludzie nie mogli w pełni zrozumieć tych przekazów. 

Warto wspomnieć, że „hermetycznie zamknięty”, oznacza właśnie wielką tajemnicę, jaka okrywała Hermetyzm. Przez wieki przekazywane były wyłącznie ustnie, dopiero w roku 1908 spisano je i tak powstał Kybalion. Czytanie i uważne studiowanie tych praw owocuje nieprawdopodobnymi zmianami w naszym życiu. Jednak mówi się także, że samo przebywanie w bliskości tej księgi, bez zaglądania do środka, przynosi wiele korzyści.

Nauki Hermesa podzielone są w Kybalionie na siedem praw, logicznie ze sobą powiązanych. Prawa te odnoszą do naszych własnych, duchowych darów, jakimi jesteśmy obdarzeni, a od których zostaliśmy odcięci. Głównie poprzez systemy religijne, bo one właśnie budują w człowieku przekonanie, że jest nicością, prochem i bez Boga, a właściwie boskich pośredników, nie może nic zdziałać. Otóż, Pierwsze Święte Prawo absolutnie temu zaprzecza. 

Brzmi ono: „Mentalizm”. Aksjomat Kybalionu zawiera je w słowach: „Wszystko jest Umysłem, Wszechświat jest Mentalny”. Co to oznacza? 

Że wszystko, cokolwiek istnieje, jest kreacją umysłu. Żyjemy wewnątrz wszechobecnego Umysłu Wszystkiego, a nasz prawdziwy umysł, czyli „wyższe ja”, jest przedłużeniem i tworem Boskiego Umysłu. Tworzymy swój własny świat, dzięki swoim myślom, konceptowi mentalnemu. I jest to absolutnie nieograniczone i absolutnie realne, bo chociaż z punktu widzenia Prawdy Absolutnej, Wszechświat jest iluzją, to jednak dla nas, ludzi, jest rzeczywisty. W jego obrębie możemy tworzyć, wymyślać, kreować. 

Zobaczmy: wszystko, cokolwiek nas otacza, kiedyś było myślą. Fotel, na którym siedzimy; samochód, jakim jeździmy; obieraczka do warzyw; beton, który stał się chodnikiem; krzewy, jakie według naszego pomysłu obrosły ogród; sukienka uszyta według wymyślonego wzoru. Każda rzecz, którą możemy dostrzec fizycznymi oczami, kiedyś była myślą, marzeniem, ideą.

Można zatem powiedzieć, że otaczają nas „utwardzone” myśli. 

Drugie Święte Prawo - „Zgodności” mówi o trzech poziomach naszego istnienia. To poziom fizyczny, mentalny i duchowy. Co je różni? Tylko i wyłącznie wibracja. Im wyżej, tym częstotliwość wibracji szybsza, a zatem nie możemy naszymi fizycznymi oczami dostrzec elementów z poziomu ducha (a przynajmniej nie każdy i nie zawsze). Im wolniejsze „obroty”, tym gęściej i solidniej. I to już dostrzegamy. Ale to nie znaczy, że to, czego nie rejestruje nasz wzrok, nie istnieje. 

Trzeba dodać, że płaszczyzna materialna także dzieli się na trzy grupy: materii, substancji eterycznej i energii. Ta ostatnia wibruje najszybciej. Tak samo jest na płaszczyźnie mentalnej, bo wszystko, cokolwiek istnieje, posiada swój wewnętrzny świat myśli, poczynając od minerałów, poprzez rośliny, żywioły oraz ludzi. No i w końcu poziom ducha, także zawiera swoje podkategorie, na które składają się zastępy aniołów, archaniołów, bóstw itp…

Maksyma głoszona przez Hermetyków, „Jak na górze, tak na dole”, ma swoje zastosowanie przy każdym prawie. W przypadku Pierwszego „na górze” oznacza Wszechświat, który się rozszerza i tworzy tak samo, jak „na dole”, czyli w materii, poprzez obrazy mentalne. W przypadku Prawa Zgodności - maksyma ta ma zastosowanie poprzez harmonię i porozumienie, jakie istnieje między wszelkimi płaszczyznami, bo wszystko we Wszechświecie pochodzi z tego samego źródła. 

Trzecie Święte Prawo - „Wibracji” mówi o tym, że wszystko jest w ruchu, nic nie spoczywa, tylko nieustannie krąży. Niektórzy nie dają temu wiary, bo przecież stół, przy którym codziennie siadają, jest stabilny i wcale się nie rusza. A jednak atomy, z którego się składa, cały czas wibrują. Na tyle jednak wolno, że możemy nie tylko go zobaczyć, ale nawet usiąść przy nim i zjeść zupę. Gdyby je jednak „podkręcić”, stół opuściłby przestrzeń materialną i przeniósł się wyżej, do płaszczyzny mentalnej lub duchowej. 

A zatem, skoro wszystko jest w wiecznym ruchu, są w nim także nasze myśli, emocje, przeżycia, pragnienia. Jeśli wibrujemy wysoko, przyciągamy doświadczenia o podobnych wibracjach. Psycholog i pracująca z Aniołami, dr Doreen Virtue, w książce „Boska Magia”, w której w osobisty sposób komentuje „Kybalion”, mówi o tym tak: „Prawo Wibracji wyjaśnia, że możesz spolaryzować swój umysł na jakimkolwiek poziomie wibracji i tym samym zdobyć całkowitą kontrolę nad swoimi stanami mentalnymi, nastrojami i doświadczeniami. Możesz także zmienić wibracje obiektów materialnych, by przyciągać je do swojego życia, naprawiać zepsute rzeczy lub pozbywać się wszystkiego, co niemile widziane”.  

I to są właśnie praktyczne wskazówki, które posłużą w codziennym życiu tym, którzy będą je chcieli zmienić i uzdrowić.


Tajemnice ludzkiego DNA cz. III

Tajemnice ludzkiego DNA cz. III

Jesteśmy istotami, które noszą w sobie wielowymiarowe DNA. Aktywacja jego warstw pozwoli nam wyzwolić się od chorób i wszelkiego zniewolenia. I pojąć w końcu, jak wielką, jako ludzie, mamy moc.


Trudno naszemu ludzkiemu umysłowi zrozumieć jak w rzeczywistości działa DNA, zwłaszcza, że oficjalna nauka nie jest w stanie przedstawić twardych dowodów na inną, niż chemiczna budowa. Na szczęście dla tych, którzy otworzyli swoje serca i umysły, istnieją przekazy, które dają ogrom wiedzy na temat kwantowej budowy czegoś niezwykłego w głębi nas.

Przekaz, który otrzymaliśmy na temat prawdziwej budowy ludzkiego DNA podzielono na 12 warstw i 4 grupy, a wszystko po to, by działającemu w linearny sposób mózgowi człowieka łatwiej było zrozumieć cały ten, absolutnie niezwykły, boski system. Nie znaczy to jednak, że możemy sobie owe warstwy wyobrazić niczym piętrowy tort. To byłaby ludzka koncepcja. Warstwowe energie przenikają się i łączą. Tworzą coś w rodzaju „kwantowej zupy”.

A zatem, pierwsza warstwa to podwójna helisa reprezentująca właściwości chemiczne, które możemy zobaczyć pod mikroskopem. To warstwa zarówno 3D, jaki wielowymiarowa, gdyż stanowi pomost, między pozostałymi, wyłącznie kwantowymi energiami. Można powiedzieć, że jest jednocześnie odbiornikiem i nadajnikiem. Jej zadaniem jest przekazywanie informacji z kwantowych warstw do struktury naszych genów.

Druga warstwa mogłaby nosić nazwę „lekcji życiowych”, czyli czegoś w rodzaju odrabiania zadań domowych w szkole istnienia. Najprościej mówiąc - jesteśmy tu po to, by się czegoś nauczyć, coś zrozumieć i nie powtarzać tego więcej, a tym samym pójść dalej. Nawet, gdy żyjemy w bardzo trudnych, ziemskich warunkach, nie chodzi o karę, lecz o pełne zrozumienie i wyzwolenie się od strachu.

To także konieczność załatwienia pewnych niedokończonych spraw, wykorzystanie talentów, zrealizowanie pasji, oraz co bardzo ważne - poukładania relacji z innymi, szczególnie z rodziną. Trzeba tu odróżnić sprawy karmiczne (są związane z innymi ludźmi), a osobiste lekcje, które mamy do przepracowania sami z sobą. Oto kilka przykładów: nauka jak nie być ofiarą, nauka jak mówić własną prawdę, nauka kochania samego siebie, nauka wyjścia poza obwinianie innych…

Warstwę trzecią - według przekazów Kryona - można nazwać warstwą oświecenia i aktywacji. To właśnie tu zachodzi proces ruchu i akcji, by przejść z poziomu „ograniczonego człowieczeństwa” (widzenia naszych możliwości) aż do poziomu mistrzostwa. I nie chodzi tu o dokonanie jakiejkolwiek zmiany w DNA, tylko aktywację tego, co już jest. Gdy czytamy o mistrzach duchowych, którzy potrafili czynić cuda, często myślimy o nich z nabożną czcią, między innymi dlatego, że tak kształtowała nas religia.

Ale oni mieli takie samo DNA jak nasze! Różnica polegała tylko na tym, że ich było aktywne na poziomie100 procent. Ta warstwa „wie” o naszym zmieniającym się poziomie duchowym, a ten z kolei jest niczym czynnik wyzwalający więcej możliwości: samoleczenia, myślenia w zrównoważony sposób, pokonania wszelkich lęków, wejścia w zupełnie inny, wewnętrzny świat. Ta warstwa aktywuje nas samych, naszą uśpioną świadomość!

W grupie drugiej znajdują się warstwy: czwarta, piąta i szósta. Można je nazwać ludzko - boskimi.

Niełatwo będzie je pojąć, jeśli wciąż trzymamy się wyłącznie tzw. myślenia w 3D, czyli początku, środka i końca oraz za wszelką cenę chcemy zachować liniowość, logiczne uporządkowanie. Jednak w wymiarze kwantowym to tak nie działa, tu wszystko się ze sobą przenika, miesza, wzajemnie na siebie wpływa. Nie da się zatem nie powiedzieć o duszy, która choć „pojedyncza”, jest także częścią świętej, grupowej duszy. Kiedy przychodzimy żyć tutaj w ziemskim ciele, część naszej świetlistej istoty, zostaje rozdzielona.

Największa jej część, to nasze wyższe ja, które znajduje się w kwantowej części naszego DNA.

Warstwa czwarta i piąta to esencja człowieczeństwa i boskości jednocześnie.

Szósta - nazywana warstwą modlitwy i komunikacji to portal do większej i świętszej części nas, jest niczym stałe połączenie telefoniczne z wyższym ja, obecnym w naszym biologicznym ciele. Uaktywniamy ją przez modlitwę, kontemplację, medytację, wgląd w siebie. To ostatnia warstwa grupy ludzko - boskiej. Aktywnie współpracuje z wielowymiarową warstwą trzecią.

Do kolejnej grupy przynależą warstwy siódma, ósma i dziewiąta. Zwane są lemuriańskimi, gdyż ich bogactwo sięga do pierwszej, ludzkiej cywilizacji - Lemurii.

Zacznijmy od siódmej. Warto tu wspomnieć, że liczba siedem reprezentuje boskość, kompletność, perfekcję. Przypomina, że jesteśmy Pełnią, uświęconą całością.

Kolejna - ósma, to lemuriańska druga i reprezentuje jedną z najbardziej głębokich energii w ludzkim DNA, bo stanowi główną część kwantowego fragmentu podwójnej helisy oraz łączy się z mistrzowską Kroniką Akaszy. O co tu chodzi?

Przypomnijmy, że Kronika Akaszy to zapis w nas wszystkiego, co kiedykolwiek nam się przydarzyło. Jednak nie w sposób linearny, uporządkowany, inkarnacja po inkarnacji. To mieszanka wszelkich umiejętności jakich kiedykolwiek się nauczyliśmy. Jest to coś w rodzaju zestawu instrukcji pozwalających połączyć się z główną biblioteką, która znajduje się w stanie kwantowym, postrzeganym jako inny wymiar.

Mamy do niej dostęp cały czas, ale do tej pory żyliśmy bez takiej świadomości. Teraz to się zmienia.

Warstwa Dziewiąta - warstwa totalnego uzdrawiania. Pisaliśmy już o tym osobny tekst (tu przekierowanie), wspomnimy zatem tylko, że ta warstwa jest w każdym ludzkim DNA, jednak nieaktywna, dopóki do niej nie przemówimy, nie przekierujmy tam naszej uwagi. Gdybyśmy mieli użyć porównania, można tu użyć języka komputerowego - jako ludzie „jedziemy” na podstawowym oprogramowaniu. Kiedy chcemy czegoś więcej, musimy uruchomić świadomość, a ona z kolei - uruchamia zmiany w biochemii naszego ciała.

Ostatnia grupa trzech warstw, to pełnia boskości, a wielowymiarowe cechy osiągają w nich swoje maksimum.

Dziesiąta, to warstwa świętego źródła egzystencji, to pierwsza energia, która zostaje aktywowana, gdy człowiek szuka Boga i robi to absolutnie z własnej woli.

Jedenasta dotyczy współczucia i matki. Istnieje po to, by zrównoważyć współczującą, ludzką istotę tak, by mądra, boska kobiecość mogła zostać przejawiona zarówno przez kobiety, jak i mężczyzn. Świat potrzebuje tego teraz bardziej niż kiedykolwiek. Kiedy uaktywni się całkowicie, we wszystkich ludziach, będzie to niczym narodziny nowego, harmonijnego, pełnego miłości życia.

Zwieńczeniem wszystkich jest warstwa dwunasta, czyli esencja Boga wewnątrz człowieka. Stwórca jest wewnątrz nas, w środku naszego DNA.

Dzięki temu możemy naprawdę wszystko: zmieniać warunki pogodowe, zatrzymać tsunami, uciszyć wulkan, uzdrowić siebie i innych, żyć tak długo jak zechcemy. Nie wierzymy w to - przynajmniej w powszechnym rozumieniu - bo nie dotarliśmy jeszcze do tej warstwy. Nie musimy już czekać na to tysiące milion lat, nie musimy się ćwiczyć w surowym życiu mnicha, latami medytować. Przyszedł czas na decyzję. Możemy to zrobić dzięki głębokiej, natychmiastowej przemianie. Skok kwantowy ludzkości właśnie trwa. A prawdziwa wiedza na temat naszego DNA pozwoli nam dołączyć do tych, którzy już to zrobili.

Tajemnice ludzkiego DNA cz. II

Tajemnice ludzkiego DNA cz. II

Dwanaście warstw DNA kryje odpowiedzi na pytania, jakie od zawsze nurtowały ludzkość: skąd pochodzimy, dokąd zmierzamy, czy geny to coś stałego i niezmienialnego, czy mamy w sobie boską moc kreacji? Ta wiedza jest już dostępna dla tych, którzy są gotowi ją przyjąć. 


Ciekawe, jak to się dzieje, że choć Maciek i Marek są do siebie fizycznie podobni, to psychicznie zupełnie odmienni - dziwimy się na widok braci, którzy są blondynami, słusznego wzrostu i mają niebieskie oczy oraz charakterystyczny kształt nosa po tacie. Jednak jeden na przykład jest uzdolnionym perkusistą, a drugi kompletnie nie ma słuchu, natomiast jest świetnym koszykarzem i sport to jego pasja.

Maćka i Marka interesują inne rzeczy, pragną realizować się w zupełnie innych obszarach. Mają także różne charaktery. Z czego to wynika?

Naukowcy przekonują, że wiele dziedziczymy po naszych rodzicach i przodkach. Ale przecież nie wszystko. Skąd zatem bierze się talent lub jego brak, umiejętności, z którymi już w pewnym sensie się rodzimy (za przykład niech posłuży choćby genialny, 3-letni pianista), pewne skłonności, marzenia, dążenia, tak zwana osobowość, czyli potocznie - charakter.

Gdybyśmy rozłożyli nasze DNA na części, znajdziemy tam kilka elementów.

Jedna jest biologiczna. To chemiczna, linearna część, którą znamy jako podwójną helisę. Jednak oprócz niej znajduje się tam również nasz ślad karmiczny, czyli pamięć wielu inkarnacji, a raczej umiejętności, jakie zdobyliśmy podczas naszych ewolucyjnych ścieżek. Zapis emocji, i tych pięknych i trudnych.

Na budowę naszego DNA ma wpływ astrologia. To może dla wielu brzmieć dziwnie, ale w książce „Dwanaście warstw DNA” wyjaśniono to naukowo. Najprościej mówiąc chodzi o „odbicie” śladu słonecznego przy użyciu zjawiska indukcyjności wewnątrzplanetarnej siatki magnetycznej, która z kolei przenika pole magnetyczne DNA. Wspomniany słoneczny ślad tworzy się z powodu ogromnego nacisku i wzajemnego oddziaływania na siebie planet. „Odbicie” w DNA jest bezpośrednio związane z ich układem w momencie naszego pojawienia się na świecie.

To jeszcze nie wszystko. Kolejną składową jest Kronika Akaszy, czyli zapis wszystkich naszych wcieleń. Zwykle rozumiemy to tak, że odnosimy się do postaci, którymi kiedykolwiek byliśmy. Jednak ich już nie ma! Pozostały natomiast przymioty, umiejętności, cechy, jakie zdobywaliśmy i wypracowaliśmy. Nie sięgaliśmy po nie, bo nie wiedzieliśmy o takiej możliwości. Ale możemy to zrobić, zwracając się do naszego, wciąż nieaktywnego DNA o przywrócenie dawnych talentów. To jest nasze, mamy prawo skorzystać ze wszystkiego, co kiedykolwiek zgromadziliśmy.

W końcu, ostatnim, wieńczącym elementem, z którego składa się ludzkie DNA, jest boska cząstka, świętość Boga.

Według przekazów Kryona - i to dla wielu ludzi będzie na tyle kontrowersyjne, że nawet nie będą chcieli tego czytać - energia przekazana ludziom od Plejadian, naszych kosmicznych, starszych braci.

Jak mamy to rozumieć? Pewnych rzeczy nie da się objąć rozumem. Zwłaszcza, że nauka nie może ich jeszcze udowodnić. Dlatego powinniśmy posłuchać ich sercem. Jeśli poczujemy w tym prawdę, idźmy za tym.

Jeśli nie - zostawmy tę wiedzę.

Otóż, według przekazów, ponad 100 tysięcy lat temu, na Ziemię przybyła kosmiczna, zaawansowana duchowo rasa, która postanowiła zasiać boskie, kwantowe ziarno w jednym z siedemnastu gatunków ludzkiej rasy.

Mowa o Plejadianach, którzy za boską zgodą dokonali tego dzieła. Mijały lata, setki lat, a pozostałe 16 gatunków istot ludzkich osłabło. Pozostał i rozwijał się tylko jeden - ten, który teraz zasiedla Ziemię. Tak powstała pierwsza, ludzka zaawansowana cywilizacja, zwana Lemurią.

Przekazy mówią, że nie była zaawansowana w takim sensie, w jakim dziś rozumiemy postęp, ale tamci ludzie mieli coś, czego nie mamy dziś my: ich DNA działało na poziomie 90 procent!

A zatem czas już dowiedzieć się, jak aktywować pozostałe 10 nici DNA, aby znów zacząć tworzyć cywilizację świadomych ludzi.


Las na talerzu

Las na talerzu

Kwiatostany, żywica, kora, młode szyszki, pyłki, żołędzie… Natura tylko czeka, by ją odkryć na nowo. Następnie niebanalnie przyrządzić i podać z honorami na stole. Dokładnie tak, jak na to zasługuje. 
Dla wielu z nas las do tej pory był miejscem relaksu. Można było z niego przynieść koszyk grzybów, garść malin, słoiczek jagód. Ale szyszki? I to w dodatku na obiad? A do tego sos z igliwia? Zaś na deser powidła z czeremchy? Lub… brzozowe kotki w cieście naleśnikowym?
Te niezwykłe pomysły pochodzą z książki Małgorzaty Kalemby-Drożdż pt. „Smakowite drzewa”. Szefowie kuchni Manor House SPA, zainspirowani leśnymi kulinariami i skarbami, jakie kryje bujny, pałacowy ogród  w Chlewiskach (wiele tutejszych drzew to pomniki przyrody, dobrze się do nich przytulić i pospacerować po parku chłonąc zmysłami jego piękno), wykreowali zaskakujące i nieoczywiste potrawy. Zmieniane sezonowo menu degustacyjne „Smaki Lasu” można już zamówić w hotelowej restauracji. (Po więcej informacji zapraszamy TUTAJ)
Czy w ogóle znajdzie się ktoś, kto nie będzie zaintrygowany młodymi pędami paproci o nazwie „Pióropusznik strusi”, podany w cieście z noskami lipy oraz z sosem z sezamu i tofu? Albo racuchami kalafiorowymi z solą sosnową i dresingiem octowo-świerkowym? Burak zyska nowych fanów, bo teraz już nie będzie można się oprzeć temu pozornie zwykłemu warzywu: pieczony z sosem balsamicznym, liśćmi głogu i berberysu nacieszy nie tylko podniebienie, ale i oczy. A śliwka z lodami świerkowymi? To jak spacer do lasu i lodziarni jednocześnie…
Wspaniale odkryć na nowo drzewa, które rosną w naszych parkach i lasach. To niezwykłe, spojrzeć świeżym okiem na krzewy i rośliny, jako główne dania domowych i proszonych obiadów, przystawek oraz deserów, których smaku nie da się zapomnieć.
Co, kiedy i jak możemy zbierać, żeby nie zniszczyć i nie poranić drzew, ale jednocześnie w pełni wykorzystać dary przyrody?
Nigdy nie zrywamy wszystkich pędów czy liści z jednego tylko drzewa. Zachowajmy umiar i równowagę. Zawsze „skubmy” boczne odrosty wyrastające z pnia lub niskich gałęzi, nie pozbawiajmy drzewa „czubka”.
Kiedy próbujemy czegoś nowego, nie jedzmy nowości zbyt wiele na raz, bo może to być szok dla naszego organizmu. Wiele drzew i krzewów ma silne, intensywne działanie, może wpływać alergizująco. Dlatego zacznijmy od małych kęsów. Kiedy wyraźnie poczujemy, że potrawa nam smakuje i nie wywołuje dolegliwości, możemy przejść do większej porcji. 
A co konkretnie możemy przynieść z lasu na talerz, czego jeszcze nigdy nie próbowaliśmy? Na przykład szyszki. Oczywiście nie te zdrewniałe, ale świeże, miękkie, zielone. Mają specyficzny, lekko kwaśny, żywiczny smak. Warto zrobić z nich pesto, pokroić w plasterki jak cukinię i dorzucić do sałatki, zrobić dżem, ozdobić deser.
Młode pędy sosnowe, które pojawiają się oczywiście, wiosną, także można smażyć lub gotować. Wiele osób robi z nich syropy, nalewki, ocet, wino.
Zimowe pęki sosny potraktujmy jak naturalną… gumę do żucia. Odświeżają oddech, zaś zawarte w roślinie olejki eteryczne, wspomagają pracę układu oddechowego. Z kolei gałązki modrzewia można parzyć w kubku jak herbatę, zaś mannę, czyli słodkie kuleczki wyciekające z drzewa - jeść na surowo.
W czasie spaceru po lesie, zwróćmy uwagę na inne niż do tej pory owoce, czyli jeżyny, maliny i poziomki. Spójrzmy w górę: owoce jarzębiny czy derenia, choć kwaśno - cierpkie, poddane obróbce termicznej zmieniają się w łagodny w smaku dżem lub galaretkę. Ale już na przykład owoce czeremchy wcale nie potrzebują cukru -  są naturalnie bardzo słodkie.
Jeśli zrobimy dzieciom keczup z głodu, może się okazać, że innego już nie będą chciały…
Przebojem wśród kreatywnych kucharzy są ostatnio pędy chmielu, które po ugotowaniu przypominają w smaku fasolkę szparagową, zaś świeże, ozdobią  i podkręcą smak sałatki.
Całość niech zwieńczą kwiaty: choćby robinii akacjowej lub dzikiego bzu, które usmażone w cieście naleśnikowym będą hitem każdego przyjęcia. Leśne fiołki otoczone cukrem pudrem i lekko podpieczone nadadzą każdemu słodkiemu wypiekowi urody i subtelności. 
Potraktujmy park, las i łąkę jako wielki potencjał kulinarnych kreacji.
Jednak, kiedy nie jesteśmy pewni określonej rośliny, nie zbierajmy jej, zostawmy Naturze.

Tajemnice ludzkiego DNA cz. I

Tajemnice ludzkiego DNA cz. I

Nasze DNA jest bardziej niezwykłe niż moglibyśmy sądzić. Jako ludzkość, jesteśmy coraz bliżej odkrycia wewnętrznej mocy, jaką w sobie nieświadomie nosimy. 


Wyobraźmy sobie, że na Ziemi ląduje statek kosmiczny. Wcześniej unosił się nad naszymi głowami i dokonywał niesamowitych ewolucji, między innymi wbrew grawitacji. Na pokładzie nie ma nikogo, ale naukowcy z ekscytacją badają cały system sterowniczy i szukają silnika. Okazuje się, że komorę, w której znajduje się silnik, wypełnia wiele worków z czymś co przypomina granulat do pakowania, względnie popcorn. Jest to dla badaczy dość szokujące. Gdy worki zostają usunięte, ukazuje się sam silnik albo jego rdzeń: mały, błyszczący przedmiot, który ma kilka do niczego nie podłączonych przewodów. Sądzą, że to on zarządza wszystkim.

Jednak podczas eksperymentów okazuje się, że sam silnik nie działa. Aby spodek poleciał, potrzebne są „worki z granulatem”, które początkowo uznali za śmieci!

Ta historia ilustruje obecną wiedzę ludzkości dotyczącą naszego DNA.

To, co o nim wiemy i potrafimy zaobserwować pod mikroskopem elektronowym, to zaledwie 4 procent całości. Ponieważ nie byliśmy w stanie niczego więcej odkryć i logicznie opisać, uznaliśmy, że cała reszta to coś zbędnego, niepotrzebnego, bez znaczenia. Funkcjonuje nawet nazwa: „śmieciowe DNA”. Ale czy naprawdę tak jest?

Zastanówmy się nad tym zagadnieniem neutralnie z poziomu ewolucji.

Czy natura, w której nie ma miejsca na chaos i niepotrzebne procesy, utrzymywałaby w ludzkim DNA aż 96 procent materiału genetycznego, który byłby zupełnie niepotrzebny? To nielogiczne i absurdalne. Znane wszystkim powiedzenie „narząd nieużywany zanika”, można zastosować i w tym - a może szczególnie w tym - przypadku.

A co, jeśli nasza wiedza dotycząca budowy i funkcjonowania DNA jest błędna? Wychodzimy wszak z założenia, że istnieje i działa tylko to, co możemy dostrzec, opisać i zrozumieć. Oraz do czego możemy zastosować, wszelkie, znane nam prawa fizyki, chemii, matematyki. Dlatego już wiemy, że te wspomniane 4 procent naszego DNA składa się z chemicznej, „opisywalnej” struktury, z kwasu dezoksyrybonukleinowego i rybonukleinowego. O DNA i RNA uczyliśmy się wszyscy na biologii, a wiedza ta jest trzeciogęstościowa, „widzialna”, mierzalna.

Jednak rozwój ludzkości postępuje i nawet hermetyczna nauka zaczyna otwierać się na to, co niewidzialne i niemierzalne. Oczywiście dla ludzkiego mózgu, który jest niczym komputer, w którym zainstalowano określone programy. Gdy jakiegoś brakuje, nie można wykonać pewnych operacji. Na przykład zobaczyć czegoś, co posiada inną gęstość i odmienną strukturę. Nasz mózg zwyczajnie nie ma oprogramowania do widzenia zjawisk wykraczających poza trzecią gęstość, w jakiej żyjemy. Ludzka percepcja widzi to, co widzi i mówi: więcej nic nie ma.

Jednak to wcale nie znaczy, że tak jest w istocie. To, co widzialne dla naszych oczu, to chemiczna i liniowa forma. Sądziliśmy, że zarządza wszystkimi procesami, ale teraz coraz częściej nauka skłania się ku twierdzeniu, że prawdopodobnie jest zupełnie odwrotnie, czyli całe 96 procent DNA posiada budowę kwantową, wielowymiarową, w której znajdują się wzory, algorytmy i dane do kierowania… tymi czterema odkrytymi procentami. I tu wracamy do przykładu granulatu i silnika, który bez pozornych śmieci, nie ma mocy, aby unieść spodek kosmiczny w górę.

A zatem to wygląda tak, jakbyśmy nie skupili się na czymś najcenniejszym w naszym DNA, nie aktywowali jego całości, tylko z zadowoleniem zatarli ręce, że robota została wykonana, bo wiemy już jak wygląda podwójna helisa ludzkiego DNA…

Być może wiele osób, które nigdy nie zgłębiały tych zagadnień, będzie zaskoczone, że to dopiero początek. Według starej, odkrywanej ponownie wiedzy, ale także przekazów channelingowych, między innymi Kryona, wiemy już, że mamy nie dwie helisy, ale… dwanaście. Tylko dwie są aktywne.

Pozostałe dziesięć śpi. Co się stanie, gdy je obudzimy i przywrócimy do życia? Odzyskamy całą swoją moc!

W książce „Dwanaście warstw DNA”, która zawiera channellingi Kryona, jakie przekazał Lee Carroll, znajdziemy dokładny opis każdej warstwy, jej źródło i zadanie, jakie spełnia. Powinniśmy je poznać, by każdą z nich aktywować do działania, co sprawi, że będziemy mogli się uzdrawiać, odmładzać, w pełni rozwijać i kreować rzeczywistość w radosny, przepełniony miłością sposób.

Silny duch, zdrowe ciało

Silny duch, zdrowe ciało

Każdy z ludzi, oprócz biologicznego systemu odpornościowego, posiada jeszcze jeden - duchowy. Większości może trudno będzie dać temu wiarę, bo nie zobaczymy go gołym okiem. Jednak jego istnienie jest niezaprzeczalne. 


Jeżeli są jeszcze wśród nas tacy, którzy do tej pory sądzili, że jesteśmy tylko i wyłącznie ciałem fizycznym, to powinni spojrzeć na rzecz najprostszą: fotografię kirlianowską. Skąd wzięła się aura i poświata nad przedmiotami codziennego użytku, roślinami, zwierzętami? No i nami, ludźmi? 
Jakie jest źródło tej energii? Gdy będziemy szukali odpowiedzi, na pewno ją znajdziemy. To emanacja naszego ciała duchowego, co do istnienia, którego nauka wciąż ma wątpliwości. A jednak fizyka kwantowa udowodniła już, że jesteśmy jako istoty fizyczne i duchowe zanurzeni w polu pełnym cząstek elementarnych. Jako obserwatorzy rzeczywistości - czy o tym wiemy czy nie - kreujemy świat. Tylko, kto właściwie kreuje? Jaka przestrzeń w nas ma moc tworzenia wszelkiej obfitości, miłości, zdrowia?
Być może zainspiruje nas wiedza zawarta w książce z przekazami Kryona, istoty z innego wymiaru, którą od wielu lat channelinguje Lee Caroll. Wstęp do niej napisał naukowiec, dr Todd Ovokaitys, co może mieć jakieś znaczenie dla tych, którzy szukają jeszcze autorytetów. 
Książka jest dla odważnych. Dla tych, którzy potrafią otworzyć głowę i wyłamać się ze schematów linearnego myślenia. Dlaczego?
Między innymi dlatego, że jeden z rozdziałów mówi o możliwości samoleczenia i uzdrowienia się ze wszystkich chorób, jeśli tylko uruchomimy dziewiątą warstwę naszego DNA (ludzkie DNA jest wielowymiarowe - składa się z 12 warstw różnych energii). Bowiem jest ono - co trzeba tu zaznaczyć - nie tylko chemicznym wzorem zapisanym w komórkach ciała człowieka. DNA ma swoje pole świadomości i nauka właśnie żmudnie to odkrywa. 
A zatem, jak to właściwie działa i czy każdy człowiek może zostać kompletnie uzdrowiony i wymienić komórki na młodsze? Klucz leży w sposobie myślenia. Nie chodzi wcale o to, że ta warstwa DNA chroni naszą odporność, odstrasza patogeny, zabliźnia rany, itp.
To zadanie biologicznego układu odporności. Ten drugi, duchowy, jest w jakimś sensie nieaktywny, uśpiony. Trzeba do tej warstwy przemówić, zwrócić się, skierować tam intencję. To musi być świadome działanie, rodzaj aktu wiary, że istotnie jesteśmy wielowymiarowi, kosmiczni, boscy.
Oczyszczona podświadomość wraz z silnym układem odporności duchowej broni nas przed atakami psychicznymi i urządzeniami, które celowo niszczą nasze komórki.
Dopóki nie zdajemy sobie z tego sprawy, jesteśmy bezbronni, żyjemy w nieświadomości. Ale w istocie, bezbronni nie jesteśmy. Mamy we własne ciało wbudowany system przywracania pełni zdrowia, ale naprawdę nikomu nie jest na rękę informować nas o tym. Sami musimy więc do tego dotrzeć.
Zastanówmy się: sądzimy, że idee i wiedza trzeciej gęstości w jakiej żyjemy, to zwieńczenie ludzkiej mądrości. A co, jeśli się mylimy? Jak możemy wytłumaczyć fakt, że w Starożytności, mimo braku odpowiednich urządzeń, ludzkość znała między innymi precyzyjne odległości między ciałami niebieskimi? Dowody tego możemy znaleźć choćby w Wedach.
Jako ludzie jesteśmy znacznie potężniejsi, niż moglibyśmy przypuszczać.
Zmiany zaczynają się w ludzkiej świadomości, a ona z kolei ma wpływ na biologię ciała, czyli właśnie DNA. Wygląda to tak, jakby DNA tylko czekało na nasze świadome dyrektywy, jakby komórki oczekiwały na instrukcje, co właściwie mają robić. Jeśli DNA nie otrzymuje konkretnych wskazówek, działa po prostu automatycznie. A zatem, kluczem do zmiany ludzkiego ciała, nie jest - jak powszechnie się sądzi - chemia, ale…informacja!
Rozmawiajmy więc ze swoimi komórkami DNA i informujmy je czego oczekujemy. A później... cieszmy się efektami!

Woda jest życiem - technologia „ożywiania” wody  metodą Grandera

Woda jest życiem - technologia „ożywiania” wody metodą Grandera


Najlepsze rozwiązania są najprostsze i w dodatku w zasięgu możliwości każdego człowieka. Woda. Czy przyszłoby nam do głowy, że może skutecznie zwalczać infekcje wirusowe i bakteryjne? 


Mówimy teraz o wodzie Grandera, która została poddana wnikliwym badaniom naukowym, a efekty zaskoczyły nawet tych, którzy byli jej gorącymi zwolennikami. Prace są kontynuowane, ale już teraz, na sobie, możemy wypróbować skuteczność wody Grandera, która ma wyjątkowo dobroczynne i harmonizujące działanie na żywe organizmy, zarówno ludzkie, zwierzęce, jak i roślinne. Dzięki metodzie Grandera wzmocniona zostaje energia i właściwości informacyjne wody oraz przywrócona jej pełna wartość biologiczna.

Jak „ożywia” się wodę? 

Technologia Grandera opiera się na przekazie informacyjnym. Z wody niczego się nie usuwa ani niczego do niej nie dodaje. Zastosowanie tej technologii, strukturyzuje – „ożywia” wodę, pozwala jej odzyskać pierwotne właściwości, utracone w wyniku zanieczyszczeń i oddziaływań zewnętrznych: wzmocnioną siłę samooczyszczenia, naturalną energię i stabilność mikrobiologiczną. Dzięki zmianie i odnowie życia mikrobiologicznego w wodzie, zyskuje ona zupełnie nową jakość.

Jak system Grandera zmienia właściwości wody?
  • ma zwiększoną zdolność regeneracji,
  • jest odporna na szkodliwe oddziaływania,
  • posiada wydłużoną trwałość,
  • charakteryzuje się klarownością i miękkością,
  • odznacza się delikatnością smaku,
  • powstaje w niej potencjał energoinformacyjny.
Jak woda Grandera działa na organizmy żywe?
  • szybsze dostarczanie substancji odżywczych do komórek,
  • skuteczne usuwanie nagromadzonych toksyn,
  • redukcja bakterii i zwalczanie wirusów,
  • harmonizacja i regeneracja organizmu,
  • łagodzenie problemów skórnych i reumatycznych,
  • łagodzenie dolegliwości żołądkowych i jelitowych,
  • wzmocnienie procesu metabolicznego,
  • stabilizacja krążenia i poprawa składu krwi,
  • szybsze gojenie ran,
  • poprawa równowagi fizycznej i psychicznej,
  • poprawa smaku, zapewnienie dłuższej świeżości wody,
  • poprawa aromatu potraw przyrządzanych na jej bazie,
  • miękkość i gładkość skóry i włosów po kąpieli w ożywionej wodzie,
  • pozytywny wpływ na kondycję zwierząt i wzrost roślin.
Woda Grandera w hotelu Manor House SPA.

System „ożywiania” wody metodą Grandera, wprowadzony w całym kompleksie Manor House SPA,  zapewnia bezpieczeństwo i wysoką jakość wody w restauracji, pokojach hotelowych i całej strefie SPA. 
Cenne właściwości tej zrewitalizowanej, magnetycznej wody można odczuć w hotelu na wiele sposobów, m.in. podczas: 
  • spożywania potraw i napojów w restauracji,
  • zdrowych i przyjemnych kąpieli w zaciszu hotelowego pokoju,
  • korzystania z basenu, 
  • z bezzapachową i niezwykle czystą wodą „ożywioną” metodą Grandera,
  • kąpieli w jacuzzi oraz Swim SPA, 
  • korzystania ze źródła z pitną wodą Grandera w Łaźniach Rzymskich.
Woda to tajemnicza substancja, której właściwości dopiero poznajemy.

Rekalibracja człowieka

Rekalibracja człowieka

Zanim narodzi się nowe, stare musi umrzeć. To bolesny, ale konieczny proces. Nie bójmy się dziwnych objawów fizycznych, bo one są częścią tego procesu…


Czy jest ktoś teraz na Ziemi, kto nie zadaje sobie pytania: „Co się dzieje”? albo „ O co tu chodzi” ? Większość odczuwa strach. Ogromna grupa jest przekonana, że problem leży w wirusie, który zjawił się nie wiadomo skąd.
Sądzą, że to właśnie z jego powodu dochodzi na naszych oczach do katastrofy gospodarczej, jakiej na Ziemi nie było od setek lat. A może w znanej nam cywilizacji - nigdy?
Grupa najmniej liczna - można byłoby ich nazwać starymi duszami - widzi to, co dzieje się dookoła w zupełnie innym świetle. Kiedy tłumaczą swój punkt widzenia często słyszą - chociaż trzeba przyznać, że coraz rzadziej - że są to teorie spiskowe. W takim razie zacznijmy od czegoś, czego nie da się podważyć, bo stoi za tym wiedza, nauka. A konkretnie: fizyka.
Mowa o rezonansie Schumanna. Wolfgang Schumann był niemieckim fizykiem, który po raz pierwszy zapisał rytm, w jakim wibruje Ziemia. Było to 7,83 Hz. 
Naukowiec interesował się zjawiskiem wibracji naszej planety od końca lat 50 -tych, ale zapisu udało się dokonać dopiero wiele lat później.
Dzięki temu, wiadomo było, że od roku 2012 puls zaczął gwałtownie wzrastać. To było szokujące, bo uważano, że ta elektromagnetyczna częstotliwość Ziemi jest stała, niezmienna. Dlaczego zatem zaczęła się  podnosić? Tak jakby Ziemia nagle, gwałtownie przyspieszyła, jakby nie było już czasu, jakby się gdzieś spieszyła.
Nawet gdy wciąż są między nami tacy, którzy nie uważają Ziemi za odrębny, kosmiczny byt, który rozwija się tak samo, jak każdy z nas, nie da się podważyć, że żyjemy w pewnej kosmicznej strukturze, wzajemnej zależności.
Ziemia oprócz tego, że jest naszym planetarnym domem, przechodzi swoje własne, indywidualne procesy. Musimy wziąć w nich udział, bez względu na to, czy tego chcemy, czy nie! Podniesienie wibracji z 7, 83 Hz do ponad 40 Hz ( a częstotliwość wciąż rośnie)  również i nam, ludziom, każe je podnosić.
Z czym to się wiąże?  Ze zmianą naszej biologicznej budowy komórkowej.
To gigantyczne zadanie nie uda się bez zmiany naszej świadomości i  kompletnej przebudowy wszystkiego, czym do tej pory dysponowaliśmy.
Powszechnie wiadomo, że każda „przechorowana” choroba, wzmacnia i uodparnia nasz organizm. A ponieważ wszyscy jesteśmy połączeni jednym polem informacyjnym, wspólne, zbiorowe „przechorowanie”, wzmacnia nas jako grupę, społeczeństwo, naród, a w obecnym przypadku jako mieszkańców jednej planety - Ziemian.
Gdybyśmy zrobili to w jednym czasie, pozwoliłoby nam to szybciej przejść wyżej, na kolejny poziom rozwoju, na utęsknioną przez stare dusze, piątą gęstość.
Zadajmy sobie zatem pytanie: komu zależy na zatrzymaniu nas w tym miejscu, w którym jesteśmy? Dlaczego przez wiele tygodni fundowano ludziom areszt domowy a ci, którzy przejrzeli ten makiaweliczny plan, poddawani byli i nadal są represjom ze strony władz? Kontakt człowieka z człowiekiem pozwoliłby na szybszą zmianę, działanie, ruch. Ludzi są silni energią grupy. Podzieleni są słabsi. Również - choć wydaje się to paradoksalnie - w biologicznym sensie.
Niezależnie jednak od sił ciemności, które od wieków zarządzały Ziemią, ewolucja musi trwać, stąd taka ogromna zmiana, rekalibracja wszystkich ciał, jakie posiadamy. Wielu ludzi nie rozumie i obawia się dziwnych objawów fizycznych, które pojawiają się i znikają. Na przykład bezsenność u kogoś, kto do tej pory spał całą noc mocnym snem. Albo odwrotnie: nagłego odcięcia od prądu, zupełnie tak, jakby nam ktoś wyjął wtyczkę i zmusił do głębokiej drzemki. Pojawiają się też bóle i zawroty głowy, napady wielkiego głodu lub przeciwnie - przez wiele godzin lub dni możemy nie jeść zupełnie nic.
Alergie, bóle kości i gardła, kołatanie serca, niesprecyzowany niepokój. Niektórzy mają dziwne, symboliczne sny. Warto je zapamiętać - przynoszą przekazy z naszej podświadomości. 
Ciekawe informacje na ten temat znajdziemy między innymi na stronie kryon.pl, gdzie zamieszczono channelingii od istoty wysokowibracyjnej, Kryona.
Być może dla niektórych samo sformułowanie „istota wysokowibracyjna” jest nie do przyjęcia, ale warto otworzyć się na nowe i posłuchać a później ocenić, tego co do nas przychodzi w postaci nowej informacji. Ale ocenić z przestrzeni serca a nie rozumu.
Nie możemy nie zauważyć, że świat, który znaliśmy, rozpada się na naszych oczach. Czas tworzyć nowy. A zatem każda mądra, pełna miłości do rasy ludzkiej podpowiedź  - jest cenna. Bo każda daje nadzieję na życie w nowym, lepszym świecie.

Dlaczego warto odwiedzać naturalne źródła dobroczynnej energii?

Dlaczego warto odwiedzać naturalne źródła dobroczynnej energii?

Przebywanie w Miejscach Mocy regeneruje siły i poprawia samopoczucie – uważają ich zwolennicy. Przeciwnicy mówią – magia, czary. Tymczasem, oddziaływanie energetyczne Ziemi to czysta, potwierdzona badaniami fizyka.



W punktach energetycznych Ziemi pulsujących stymulującymi siłami przyrody często znajdują się duże kamienie (jak w pogańskich miejscach kultu), stare kościoły i klasztory - do dziś przyciągające rzesze pielgrzymów oraz wiekowe zamki i pałace. To nie przypadek, że powstały właśnie w tych konkretnych lokalizacjach. Nasi przodkowie dobrze wiedzieli, że przebywanie w miejscach o wyższej energetyce wzmacnia organizm, sprzyja regeneracji sił i poprawie samopoczucia. Emanuje bowiem z nich subtelna, życiodajna energia, dzięki której chorzy szybciej wracają do zdrowia, przygnębieni odnajdują radość życia, a zmęczeni odzyskują utraconą witalność.

W najbardziej znanym polskim miejscu mocy na Wawelu krzyżuje się aż siedem linii energetycznych, które opasają Ziemię i łączą go m.in.: z Rzymem, Wilnem, Jerozolimą i Stonehenge. Serce ”Czakramu Wawelskiego” znajduje się w kaplicy św. Gereona w podziemiach zamku. Niezwykła jest intensywność występujących tu oddziaływań - sięga 140 tysięcy jednostek Bovisa – podczas gdy neutralna biowitalność dla zdrowego organizmu jest na poziomie około 6.500 jednostek w tej skali, a najlepsze do zamieszkania miejsce powinno mieć pomiędzy 6.500 do 8.500 j. Bovisa. Z Wawelem związane są liczne podania i legendy. Według jednej z nich bóg Sziwa rzucił 7 magicznych kamieni w 7 różnych stron świata. Każdy z nich był przyporządkowany jednemu z obiektów Układu Słonecznego (Rzym – Mars, Delhi – Księżyc, Mekka – Merkury, Jerozolima – Słońce, Velehrad na Morawach – Saturn, Delfy – Wenus, Wawel – Jowisz), a z miejsc, w których upadły kamienie, miała wydobywać się silna energia boska służąca ludzkości. Ziemia, podobnie jak ciało człowieka, posiada centra energetyczne (czakry) i łączące je kanały przepływu energii znane w akupunkturze jako południki (meridiany).

Leszek Matela, znany polski geomanta i autor książek o psychotronice i promieniowaniu ziemskim, uważa, że punkty o wysokim promieniowaniu energetycznym nieprzypadkowo wybierali dawni budowniczowie miast, zamków i klasztorów. Przykładów jest wiele: klasztor na Jasnej Górze, klasztor Cystersów w Lubiążu, który powstał na terenie o odpowiednim rozkładzie podziemnych cieków i dokładnie tam, gdzie wcześniej był pogański gród i miejsce kultu czy klasztor na Łysej Górze, który został zbudowany w miejscu słynącym z pogańskich obrzędów.
Ważnym punktem na energetycznej mapie Polski jest kompleks Manor House SPA - Pałac Odrowążów w mazowieckich Chlewiskach, który z historią sięgająca XII w. jest jedną z najstarszych posiadłości szlacheckich w Polsce. Jest on nazywany Polskim Centrum Biowitalności, bowiem promieniowanie ziemskie dochodzi tu nawet do 30.000 jednostek Bovisa, a przebywanie na jego terenie niesie wiele korzyści dla zdrowia.

Potwierdzają to badania wspomnianego już Leszka Mateli, które zostały zawarte w książce pt. „Naturalne energie dla zdrowia”. Autor wskazuje w niej pozytywne oddziaływania natury wpływające na zdrowie i osiągnięcie harmonii. Większość opisanych metod można wypróbować w kompleksie hotelowym Manor House SPA, m.in. podczas koncertów na misy i gongi tybetańskie, Terapii Biowitalnej, Terapii Harmonizacji Czakr, systemu balansującego Eemana oraz Systemu Zdrowia Keshego. Niezwykłym przeżyciem jest również spędzenie czasu w zabytkowym parku z Ogrodem Medytacji, gdzie można czerpać pozytywną energię natury skoncentrowaną w licznych Miejscach Mocy, takich jak:

  • Kamienny Krąg Mocy o starannie dopasowanych i spolaryzowanych kamieniach promieniując pozytywną energią 30.000 jednostek Bovisa pozwala dostroić się do energii Wszechświata. To idealne miejsce na oczyszczenie umysłu, głęboką medytację i ćwiczenia runiczne, w tym „powitanie słońca”.
  • Spirala Energetyczna – moc 18.000 j. Bovisa zapewnia silne energetyczne doładowanie, wzmacnia i harmonizuje cały organizm. Spacer w określonym porządku po spiralnie ułożonych kamieniach oczyszcza i aktywuje pozytywne energie.
  • Ogród Zen - replika sławnego ogrodu przy świątyni Ryoan-ji koło Kioto o mocy promieniowania 24.000 jednostek Bovisa sprzyja rozwojowi duchowemu, głębokiemu odprężeniu i obdarowuje pozytywną energią natury. Jego istotę określają cztery zasady: harmonia, szacunek, czystość i spokój
  • Piramida Horusa – zestrojona z biegunem magnetycznym Ziemi tworzy pole mocy w kształcie kuli o promieniu 250 metrów. Jej „uzdrowicielska” energia zwiększa siłę życiową, witalność, koncentrację, inwencję twórczą, komunikatywność, rozwój wewnętrzny, poziom świadomości całego organizmu i jego poszczególnych komórek, wzmacnia system immunologiczny i regenerację organizmu.
  • Energetyczna Mandala - jej nazwa oznacza "koło życia, cały świat, święty krąg". Wielobarwna kompozycja kwiatowa w kształcie koła, które uważane jest za symbol harmonii i doskonałości, posiada wyjątkowe oddziaływanie energetyczne. To idealna przestrzeń do wypoczynku, medytacji i wyciszenia, podobnie jak pobliskie kąciki i ścieżki medytacji.
  • Energetyczny labirynt - replika słynnego labiryntu z katery w Chartres. Po przejściu ścieżki labiryntu następuje wzrost sił witalnych organizmu i powiększenie energetycznej aury. Droga do środka oczyszcza umysł i otwiera serce, pozwala zintegrować ciało i duszę, pobudza procesy samoleczenia, dzięki dobroczynnym energiom kosmicznym, które rezonuje labirynt. Medytacja labiryntu (medytacja w ruchu) jest praktyką uważności, samoobserwacji, doświadczania siebie tu i teraz.
  • Przypałacowe Kapliczki Bożej Rodzicielki i św. Jacka Odrowąża są przepełnione pozytywną energią natury o sile 18.000 j. Bovisa. To idealne miejsca na modlitwę i chwilę zadumy.

Zmiana: egzamin dla duszy i ciała

Zmiana: egzamin dla duszy i ciała

Nic nie dzieje się w naszej rzeczywistości przypadkiem. Zwłaszcza wydarzenia na olbrzymią skalę. Takie jak to, którego właśnie doświadcza ludzkość na całym świecie. 


Poniżej prezentujemy artykuł Sonii Ross, eksperta Totalnej Biologii (Recall Healing):

O wirusie, pandemii i jego skutkach społecznych napisano i powiedziano już niemal wszystko, zarówno w tzw. mainstreamie, jak i w mediach  alternatywnych. Wciąż jednak brakuje sięgania do źródła, odszukiwania drugiego dna, łączenia tak pozornie, bezładnie rozsypanych kropek.
Być może pomocne będzie spojrzenie na całą sytuację raz jeszcze przez pryzmat Totalnej Biologii/Recall Healing, czyli wiedzy, która dociera do prawdziwych przyczyn chorób i zachowań, a później porównanie jej odkryć z faktami, jakie miały miejsce na przestrzeni lat. 
Powszechnie uważa się, że przyczyną chorób zakaźnych są bakterie i wirusy.  Totalna Biologia daje inne niż tradycyjna medycyna wyjaśnienie ich istnienia. Twierdzi, że „zaraźliwe” są nasze odczute doświadczenia, które przenikają z jednej ludzkiej nieświadomości do drugiej. Wszyscy  jesteśmy ze sobą połączeni. Przeżywamy podobne konflikty, a ten główny, to lęk o przetrwanie.
Boimy się o zdrowie swoje i swoich bliskich, drżymy z lęku przed utratą pracy.
Ten lęk towarzyszy każdemu z nas, ale… nie wszystkim w jednakowym stopniu. Kto boi się mniej lub prawie wcale? Ten, kto rozumie wewnętrzne procesy i zna prawa natury. Kiedy wiemy, że każda choroba przebiega w dwóch fazach (sympatykotonia i wagotonia),  znamy ich cechy charakterystyczne, rozumiemy, że kaszel, gorączka i ból jest już objawem fazy zdrowienia. W tym czasie zostają uruchomione nasze symbionty, czyli bakterie i wirusy, które są nam biologicznie znane.

„Hiszpanka” i radiotelegraf
Kiedy zjawia się coś nowego, nawet gdy nie pochodzi z natury, a jest sztucznie stworzone, mamy w sobie odporność i siłę by się z tym zmierzyć.
Dlaczego ? Bo stawanie w szranki z czymś nowym i nieznanym to można by rzec - specjalność ludzkości. Zauważmy: nic w naszym życiu nie jest stałe. Patrzymy na nie z perspektywy naszych ziemskich lat i z przerażeniem myślimy, że czegoś takiego nigdy nie było.
Ależ było! I to wiele razy :) Jako ludzkość nieustannie konfrontujemy się z nowymi zjawiskami, bo inaczej ewolucja nie byłaby możliwa. A przecież mierzymy się z nimi zarówno jako jednostki, jak i grupy, narody, i cały gatunek ludzki, cała populacja. I kiedy przychodzi „coś nowego”, to tak, jakby nadszedł wielki egzamin, na którym Życie zadaje nam pytania: Wiesz to czy nie? Rozumiesz o co chodzi? Dasz radę zmienić swoje myśli?
I teraz od nas zależy co zrobimy. Czy poszerzymy naszą percepcję o nowe myśli, idee i znajdziemy sposób na stworzenie nowej konstrukcji psychicznej, czy może zasłonimy maseczką nie tylko usta i nos, ale także oczy i uszy, by hibernować w zamrożonych lękiem ciałach? Decyzja należy do nas.
Totalna Biologia/Recall Healling przedstawia dowody, iż wielkie epidemie ludzkości „wybuchały” zawsze wtedy, gdy ludzie musieli zmierzyć się z nowymi zjawiskami i ideami, których nigdy wcześniej nie doświadczali.
Choćby Dżuma, która w XIV wieku zebrała swoje żniwo w postaci około 25 milionów ludzi w Europie. Dlaczego akurat wtedy? Średniowiecze chyliło się upadkowi a nowe myśli i koncepcje wypływały na szersze wody. Czas mroku mijał, pojawiło się światło Renesansu. Trzeba było transformować własne wnętrze, dostosowywać do warunków zewnętrznych. Warto wspomnieć, iż dżuma to choroba, która dotyka węzłów chłonnych.
Te organy - w świetle Totalnej Biologii, czyli Nowej Medycyny - mówią o konfliktach obniżenia własnej wartości w kontekście zrobienia określonego ruchu, zablokowania, ograniczenia.  Są także związane z naszą odpornością.  Ten ruch to nic innego, jak zmiana kierunku w życiu. Ludzie, którzy nie byli na to gotowi, musieli zniknąć.
Z kolei znana wszystkim grypa, zwana „hiszpanką” unicestwiła około 80 milionów ludzi (źródła nie są precyzyjne), zaś samych żołnierzy i cywilów zginęło podczas wojny około 20 milionów. Zakończenie wojny sprawiło, że ludzie odetchnęli i wyszli z konfliktu który dla grypy jest następujący: „boję się z powodu zagrożenia na moim terytorium”.  Tym zagrożeniem były same działania wojenne, ale też nowe zjawiska jakie się wówczas pojawiły: samoloty bojowe, nowa broń, również chemiczna. Po raz pierwszy wprowadzono także radiotelegraf. Ta technologia oparta na emisji fal elektromagnetycznych działa na ludzkie ciało, zmieniając jego wibracje.
Istota ludzka ma możliwość dostosowania się do nowych częstotliwości, ale to nie jest pakiet dostępny w standardzie: musimy jako ludzie wykonać pewną świadomą pracę, a nie każdy jest na to gotowy. Ci, którzy nie nadążają za zmianą wibracji w sposób psychiczny, nie nadążają także cieleśnie, stąd choroba, która może zakończyć się śmiercią ciała fizycznego. 
Warto wspomnieć o tym, że w tym samym czasie diametralnie zmieniał się świat na skalę globalną, między innymi z powodu rewolucji w Rosji i upadku  200 letnich rządów carskich. Ludziom usuwał się grunt pod nogami, tracili wszystkie punkty oparcia, znane im do tej pory. 

Śmiercionośne anteny 5 G
Zmiany geopolityczne plus technologia, nigdy nie są zawieszone w próżni, oddziaływają na ludzkie emocje i tym samym - ciała. Tak stało się, gdy pod koniec lat 50 - tych montowano radary. Wprowadzenie nowych fal do przestrzeni sprawiło, że ludzie masowo zachorowali na tzw.”grypę azjatycką”.
Z kolei rok 1981 przyniósł kolejną epidemię - AIDS. To wtedy zakładano anteny 1G. Z punktu widzenia Totalnej Biologii, temat jest złożony, zacytuję zatem tylko słowa dr Hamera, który na podstawie badań i statystyk stwierdził, że nikt nigdy nie zmarł na AIDS, jeśli wcześniej nie usłyszał, że ma HIV.
Działa to dokładnie tak samo jak w przypadku każdej innej choroby: negatywna percepcja tworzy konflikt diagnozy - prognozy, który natychmiast znacznie pogarsza nasz stan.
Rok 2002 i 2009 to SARS i świńska grypa. Kolejno montowano wtedy anteny 3 G i 4 G. Świat przyspiesza gwałtownie, zmienia się jak w kalejdoskopie. Wartości, które jeszcze wczoraj były aktualne, dziś przestają mieć znaczenie. Trzeba na bieżąco kształtować własną wizję życia.
Wszyscy wiemy o masowo instalowanych obecnie antenach 5 G, których działanie jest wyjątkowo intensywne i brutalne. Ludzki organizm, osłabiony zmodyfikowanym ludzką ręką ( tylko czy na pewno ludzką?) wirusem i atakowany falami elektromagnetycznymi o ogromnej sile, nie radzi sobie w nowych warunkach. I o to właśnie chodzi tym, którym zależy na depopulacji ludzi. Dobra wiadomość jest taka, że nie jesteśmy bezbronni. Z punktu widzenia choćby epigentyki, to ŚWIADOMOŚĆ wpływa na biologię naszego ciała! Mamy w sobie większą silę, niż większość z nas myśli.
Zanim podejmiemy działania społeczne, zajmijmy się własnym wnętrzem.
Tam tkwi nasza MOC.

Sonia Ross


Przytul się do drzewa – na zdrowie

Przytul się do drzewa – na zdrowie

Drzewa hojnie dzielą się z nami pokładami swojej energii, a kąpiele leśne mają lecznicze właściwości. Dla poprawy zdrowia i samopoczucia warto wypróbować silwoterapię.



Przebywanie na łonie natury, spacerowanie wśród drzew stało się popularne. Nie tylko jest przyjemne, ale też pożyteczne: wycisza, odpręża i relaksuje, rozładowuje napięcia, rozluźnia i uspokaja, poprawia stan psychiczny i fizyczny.

Silwoterapia lub sylwoterapia (silva z łac. las), inaczej drzewolecznictwo lub drzewoterapia, jest
oparta na kontakcie z przyrodą, czerpie z naturalnej energii Ziemi i drzew. Dobroczynny wpływ drzew na nasz organizm jest znany od dawna (nasi przodkowie byli świadomi ogromnego potencjału
przyrody, dążyli do życia w pełnej harmonii z nią). W wielu kulturach różnym drzewom i krzewom
przypisywano specyficzny wpływ na zdrowie i samopoczucie ludzi. Dziś wiemy więcej o ogromnym
potencjale drzew i ich roli w ekosystemie Ziemi. Są naturalnym źródłem tlenu, pochłaniają pyły
i toksyny, wytwarzają korzystne dla ludzi jony ujemne. Drzewa charakteryzują się bardzo silnym
biopolem, symbolizują witalność, życie i odrodzenie. Ich lecznicze działanie zostało też potwierdzone naukowo. Silwoterapię wykorzystuje się m.in. w leczeniu depresji i dolegliwości związanych ze starzeniem się. Zawarte w liściach, kwiatach i korzeniach wielu drzew substancje mają właściwości bakteriobójcze, przeciwbólowe i przeciwzapalne. A soki i olejki poprawiają samopoczucie i dodają sił.

- W silwoterapii każde drzewo ma swój przekaz dla nas, niesie coś nowego, dlatego warto skorzystać z różnych drzew po drodze – akacji, brzozy, lipy… Różne gatunki drzew mają różne właściwości: przełożenie na myśli, kondycję fizyczną, ruchomość naszego ciała. Należy wybrać drzewo zdrowe, bez zgrubień, huby i jemioły. Im okazalsze liście i grubszy pień, tym większy zapas życiowej energii. Zwykle wystarczy kilka minut, by doświadczyć przepływu energii w kontakcie z drzewem i po wyobrażeniu sobie ziemskiej "chi" wypełniającej całe ciało. Szczególnie pomocne są stare drzewa, bo ich korzenie sięgają daleko w głąb ziemi, więc energia żywiołu Ziemi doskonale ugruntowuje dając odwagę i siłę. Za pośrednictwem "chi" można "pożyczać sobie" od przyrody siłę, energię życiową i odwagę z ogromnego naturalnego magazynu zdrowia i pomyślności. Korzystajmy z darów natury. – mówi Marzanna Karkoszka, specjalizująca się w silwoterapii, ekspertka Biowitalnego SPA w Hotelu Manor House SPA.

Można trzymając się w kilka osób za ręce stanąć w kręgu wokół np. dębu, który ma wielką siłę, dzieli się pozytywną energią. Można też samemu przytulić się do drzewa, objąć je, albo przyłożyć do kory ręce, twarz lub głowę (czoło), pocierać dłońmi, oprzeć się o nie plecami, usiąść naprzeciw i dotknąć bosymi stopami. Warto pamiętać o głębokim i spokojnym oddychaniu. Każdy może mieć własną intencję. Czerpać dobrą energię z natury można nie tylko poprzez dotykanie drzew, ale też z naparów do kąpieli np. z kory dębu czy używania witek brzozowych podczas saunowania. Prozdrowotny wpływ mają też napoje, np. napar z kwiatów lipy czy sok z brzozy, który wzmacnia cały system obronny organizmu, poprawia samopoczucie, kondycję fizyczną i stan umysłu.

Drzewa, które leczą:
  • Akacja – wzmacnia organizm, likwiduje stres i napięcie, dodaje energii.
  • Brzoza – działa uspokajająco, wycisza, łagodzi napięcie mięśniowe, przyspiesza gojenie ran i pobudza krążenie. Jej energia wypełnia umysł i ciało harmonią. Pomaga w leczeniu dolegliwości kobiecych, takich jak bóle miesiączkowe, pobudza też intuicję, leczy depresję i bezsenność.
  • Buk – pomaga się odprężyć, poprawia koncentrację i nastrój, dodaje wiary we własne siły, pozwala przezwyciężyć nieśmiałość i własną słabość, daje wrażenie jasności umysłu, harmonizuje uczucia. Pomaga w leczeniu bólu gardła i bólu głowy, poprawia krążenie, funkcje nerek, wzmacnia organizm.
  • Dąb – redukuje i wzmacnia odporność na stres, poprawia koncentrację, kondycję i krążenie krwi. Wspomaga pozytywne myślenie i siłę woli, chroni przed zniechęceniem, dodaje energii, pomaga w depresji i zwątpieniach. Z kory dębowej przygotowuje się wywar, który rewelacyjnie działa na cerę trądzikową, wysypki i obrzęki.
  • Grab – odpręża, działa rozluźniająco na ścięgna i mięśnie.
  • Jesion - stymuluje do pracy nad sobą, pomaga poznać i zrozumieć własne uczucia i emocje, ułatwia ich akceptację. Pobudza układ kostny do samoleczenia, działa ochronnie. Wywar z jego liści i kory usuwa dolegliwości brzuszne, leczy choroby skórne i reumatyczne.
  • Kasztanowiec – rozluźnia mięśnie, leczy bezsenność i choroby krążenia, łagodzi stany lękowe, chandrę, rozjaśnia umysł i poprawia samopoczucie. Wpływa korzystnie na sferę intymną, obszar mowy, barwy i estetyki oraz na przyrost sił witalnych. Działa przeciwbakteryjnie i przeciwzapalnie. Zewnętrznie przetwory z kasztanowca podaje się w postaci okładów w leczeniu oparzeń, odmrożeń, ubytków naskórka, zapaleń naczyń włosowatych skóry. W kosmetyce jest składnikiem kremów i szamponów.
  • Klon – odblokowuje okolice narządów płciowych, pobudza miłość cielesną, ale tylko wtedy, gdy dwoje ludzi faktycznie i szczerze się kocha.
  • Lipa – obdarzona dobrą energią, pozytywnie wpływa na psychiczne i fizyczne zdrowie człowieka, jej obecność przy domach sprzyja rodzinnej harmonii. Działa uspokajająco, odtruwa organizm, wspomaga pracę mózgu i odświeża go. Dostarcza nowej energii, przywraca stan wewnętrznej równowagi, leczy cierpienia duszy. Stymuluje pracę układu oddechowego i krążenia. Herbata z kwiatów lipy łagodzi kaszel, katar i zapalenie oskrzeli.
  • Olsza – wywiera dobry wpływ na układy krążenia i limfatyczny.
  • Sosna – działa uspokajająco, lekko nasennie, poprawia odporność organizmu, ułatwia oddychanie, usuwa objawy przemęczenia i osłabienia, łagodzi stres. Ma korzystny wpływ na układ oddechowy człowieka. Olejki eteryczne z sosny wykorzystuje się powszechnie z aromaterapii, olejek terpentynowy wspomaga leczenie przewlekłych schorzeń oskrzeli.
  • Wierzba – łagodzi stany depresyjne, ogrzewa zarówno w odczuciu fizycznym, jak i duchowym. Wycisza, sprzyja medytacji, ma duży wpływ na duchowy rozwój dzieci (niech bawią się pod nią), działa przeciwbólowo i rozkurczowo. Herbata z kory wierzbowej obniża gorączkę i pomaga przy artretyzmie i nerwobólach.

Pozytywne działanie na organizm mają także: czarny bez, czeremcha, czereśnia, jabłoń, jarzębina,
jawor, jodła, leszczyna, modrzew, orzech, świerk, wiąz czy wiśnia.

Do drzew niekorzystnie wpływających na zdrowie należy topola i osika.

Jak wykazują liczne badania naukowe, bezpośredni kontakt z naturą, a nawet sam jej widok pozytywnie wpływa na zdrowie. Dobrym nawykiem jest spędzanie czasu w otoczeniu przyrody – korzyści są nieocenione.

Nasiona to życie

Nasiona to życie

Wiosna to najlepszy czas, by uważnie i z miłością spojrzeć na… nasiona.
Należy im się szacunek, bo w nich zapisany jest potencjał życia!


Być może do tej pory myśleliśmy o nich jak o czymś zwyczajnym: to po prostu ziarenka, z których wyrastają rośliny. Jeśli tak, zmieńmy nasze nastawienie i spójrzmy na nie jak na świętość, bowiem to w nich kryje się DNA istnienia. Każdy z nas może powodować życie, może zasiewać, sadzić, zalesiać. Nawet jeśli nie mamy nawet kawałka własnej ziemi, każdy z nas ma doniczkę, a paczka nasion kosztuje kilka złotych. Zioła na parapecie, pomidory w skrzynce na balkonie mogą rosnąć z myślą… o nas.
I to wcale nie jest przenośnia. Osoby, które zetknęły się już z terminem permakultura, rozumieją w czym rzecz. Ekologiczne, wręcz holistyczne rolnictwo, oparte jest między innymi o niezwykłą wiedzę, jaką przekazała światu Anastazja - dziewczyna z syberyjskiej tajgi. Wiedzę, dotyczącą nie tylko roślin a wszelkich dziedzin życia, spisano w dziesięciu tomach i wydano pod wspólnym tytułem „Ogrody Anastazji. Dzwoniące cedry Rosji”. 
A oto, co niezwykła Anastazja proponuje w kwestii właściwego wysiewu. 
Nasiono, które chcemy posadzić, należy wcześniej potrzymać w ustach przez co najmniej 9 minut. Dokładnie wiadomo, dlaczego tak właśnie trzeba zrobić. Po pierwsze nasionko styka się wówczas ze śliną, która zawiera informację o naszym DNA. Po drugie liczba dziewięć mówi o pełnym cyklu, jaki powtarza się w życiu człowieka. 
Nasze dane zostają zapisane na „dysku” nasionka. Teraz wie, czego nam potrzeba, jakich witamin i minerałów musi nam dostarczyć. Kolejnym krokiem jest potrzymanie nasiona w dłoniach, później ogrzanie go swoim oddechem, a następnie położenie go tak lub - jeśli nasion jest więcej - rozłożenie ich w taki sposób lub, by mogły „zobaczyć” niebo i cały kosmos. To ważny moment: nasionko właśnie ustala najlepszy moment na wykiełkowanie. 
Teraz stańmy boso na ziemi, gdzie chcemy je umieść. Poprzez stopy, nasz pot razem z toksynami wsiąka w podłoże, a ziemia zapisuje wszelkie biochemiczne informacje o nas. Roślina, która wzrośnie w tym miejscu, będzie rosła „o nas”, czyli o naszych potrzebach. Gdy wyda owoce, staną się one nie tylko pożywieniem ale i lekarstwem.
Nie podlewajmy jej od razu po wysiewie, zróbmy to dopiero po trzech dniach. 
W czasie kiedy wzrasta podejdźmy do niej co jakiś czas, dotknijmy jej, jeśli jest to dla nas naturalne, możemy także do niej mówić. Najważniejsza jest jednak nasza dobra intencja: rośliny, tak jak i zwierzęta, odbierają nas telepatycznie. 
Ta prastara wiedza była kiedyś znana ludziom na ziemi, ale została zapomniana, wyparta przez nowoczesne, ogólnodostępne, łatwe w stosowaniu, ale często szkodliwe medykamenty. 
Każdy z nas mógłby zrobić coś dla Ziemi. To czas, gdy nasza planeta szczególnie tego potrzebuje i prosi o wsparcie. 
Wystarczy kupić torebkę nasion, kwiatów lub roślin, które łatwo się przyjmują i rozsiać je na ugorach. Pod lasem, na pustych skwerach, pod blokami, gdzie jest smutno, udeptana trawa lub w skrzynkach na klatkach schodowych, na własnych, pustych do tej pory, balkonach. 
Spójrzmy także inaczej na rośliny, które do tej pory nazywaliśmy chwastami. Natura nie dzieli swych zbiorów na lepsze i gorsze. 
Potrzebne jest wszystko. Dlatego zamiast je uporczywie wyrywać, podcinajmy je tylko. Warto wiedzieć, że każdy z „chwastów” pełni ważną rolę. Na przykład perz, którego kłącza są bardzo rozbudowane, wychwytuje i wiąże metale ciężkie.  
Inne z kolei mają za zadanie przekazywać roślinom uprawnym informacje dotyczące wzrostu, dlatego mechaniczne i bezmyślne ich usuwanie, nie służy nikomu. 

Copyright © 2016 Alchemia Zdrowia