Tajemnice ludzkiego DNA cz. III

Tajemnice ludzkiego DNA cz. III

Jesteśmy istotami, które noszą w sobie wielowymiarowe DNA. Aktywacja jego warstw pozwoli nam wyzwolić się od chorób i wszelkiego zniewolenia. I pojąć w końcu, jak wielką, jako ludzie, mamy moc.


Trudno naszemu ludzkiemu umysłowi zrozumieć jak w rzeczywistości działa DNA, zwłaszcza, że oficjalna nauka nie jest w stanie przedstawić twardych dowodów na inną, niż chemiczna budowa. Na szczęście dla tych, którzy otworzyli swoje serca i umysły, istnieją przekazy, które dają ogrom wiedzy na temat kwantowej budowy czegoś niezwykłego w głębi nas.

Przekaz, który otrzymaliśmy na temat prawdziwej budowy ludzkiego DNA podzielono na 12 warstw i 4 grupy, a wszystko po to, by działającemu w linearny sposób mózgowi człowieka łatwiej było zrozumieć cały ten, absolutnie niezwykły, boski system. Nie znaczy to jednak, że możemy sobie owe warstwy wyobrazić niczym piętrowy tort. To byłaby ludzka koncepcja. Warstwowe energie przenikają się i łączą. Tworzą coś w rodzaju „kwantowej zupy”.

A zatem, pierwsza warstwa to podwójna helisa reprezentująca właściwości chemiczne, które możemy zobaczyć pod mikroskopem. To warstwa zarówno 3D, jaki wielowymiarowa, gdyż stanowi pomost, między pozostałymi, wyłącznie kwantowymi energiami. Można powiedzieć, że jest jednocześnie odbiornikiem i nadajnikiem. Jej zadaniem jest przekazywanie informacji z kwantowych warstw do struktury naszych genów.

Druga warstwa mogłaby nosić nazwę „lekcji życiowych”, czyli czegoś w rodzaju odrabiania zadań domowych w szkole istnienia. Najprościej mówiąc - jesteśmy tu po to, by się czegoś nauczyć, coś zrozumieć i nie powtarzać tego więcej, a tym samym pójść dalej. Nawet, gdy żyjemy w bardzo trudnych, ziemskich warunkach, nie chodzi o karę, lecz o pełne zrozumienie i wyzwolenie się od strachu.

To także konieczność załatwienia pewnych niedokończonych spraw, wykorzystanie talentów, zrealizowanie pasji, oraz co bardzo ważne - poukładania relacji z innymi, szczególnie z rodziną. Trzeba tu odróżnić sprawy karmiczne (są związane z innymi ludźmi), a osobiste lekcje, które mamy do przepracowania sami z sobą. Oto kilka przykładów: nauka jak nie być ofiarą, nauka jak mówić własną prawdę, nauka kochania samego siebie, nauka wyjścia poza obwinianie innych…

Warstwę trzecią - według przekazów Kryona - można nazwać warstwą oświecenia i aktywacji. To właśnie tu zachodzi proces ruchu i akcji, by przejść z poziomu „ograniczonego człowieczeństwa” (widzenia naszych możliwości) aż do poziomu mistrzostwa. I nie chodzi tu o dokonanie jakiejkolwiek zmiany w DNA, tylko aktywację tego, co już jest. Gdy czytamy o mistrzach duchowych, którzy potrafili czynić cuda, często myślimy o nich z nabożną czcią, między innymi dlatego, że tak kształtowała nas religia.

Ale oni mieli takie samo DNA jak nasze! Różnica polegała tylko na tym, że ich było aktywne na poziomie100 procent. Ta warstwa „wie” o naszym zmieniającym się poziomie duchowym, a ten z kolei jest niczym czynnik wyzwalający więcej możliwości: samoleczenia, myślenia w zrównoważony sposób, pokonania wszelkich lęków, wejścia w zupełnie inny, wewnętrzny świat. Ta warstwa aktywuje nas samych, naszą uśpioną świadomość!

W grupie drugiej znajdują się warstwy: czwarta, piąta i szósta. Można je nazwać ludzko - boskimi.

Niełatwo będzie je pojąć, jeśli wciąż trzymamy się wyłącznie tzw. myślenia w 3D, czyli początku, środka i końca oraz za wszelką cenę chcemy zachować liniowość, logiczne uporządkowanie. Jednak w wymiarze kwantowym to tak nie działa, tu wszystko się ze sobą przenika, miesza, wzajemnie na siebie wpływa. Nie da się zatem nie powiedzieć o duszy, która choć „pojedyncza”, jest także częścią świętej, grupowej duszy. Kiedy przychodzimy żyć tutaj w ziemskim ciele, część naszej świetlistej istoty, zostaje rozdzielona.

Największa jej część, to nasze wyższe ja, które znajduje się w kwantowej części naszego DNA.

Warstwa czwarta i piąta to esencja człowieczeństwa i boskości jednocześnie.

Szósta - nazywana warstwą modlitwy i komunikacji to portal do większej i świętszej części nas, jest niczym stałe połączenie telefoniczne z wyższym ja, obecnym w naszym biologicznym ciele. Uaktywniamy ją przez modlitwę, kontemplację, medytację, wgląd w siebie. To ostatnia warstwa grupy ludzko - boskiej. Aktywnie współpracuje z wielowymiarową warstwą trzecią.

Do kolejnej grupy przynależą warstwy siódma, ósma i dziewiąta. Zwane są lemuriańskimi, gdyż ich bogactwo sięga do pierwszej, ludzkiej cywilizacji - Lemurii.

Zacznijmy od siódmej. Warto tu wspomnieć, że liczba siedem reprezentuje boskość, kompletność, perfekcję. Przypomina, że jesteśmy Pełnią, uświęconą całością.

Kolejna - ósma, to lemuriańska druga i reprezentuje jedną z najbardziej głębokich energii w ludzkim DNA, bo stanowi główną część kwantowego fragmentu podwójnej helisy oraz łączy się z mistrzowską Kroniką Akaszy. O co tu chodzi?

Przypomnijmy, że Kronika Akaszy to zapis w nas wszystkiego, co kiedykolwiek nam się przydarzyło. Jednak nie w sposób linearny, uporządkowany, inkarnacja po inkarnacji. To mieszanka wszelkich umiejętności jakich kiedykolwiek się nauczyliśmy. Jest to coś w rodzaju zestawu instrukcji pozwalających połączyć się z główną biblioteką, która znajduje się w stanie kwantowym, postrzeganym jako inny wymiar.

Mamy do niej dostęp cały czas, ale do tej pory żyliśmy bez takiej świadomości. Teraz to się zmienia.

Warstwa Dziewiąta - warstwa totalnego uzdrawiania. Pisaliśmy już o tym osobny tekst (tu przekierowanie), wspomnimy zatem tylko, że ta warstwa jest w każdym ludzkim DNA, jednak nieaktywna, dopóki do niej nie przemówimy, nie przekierujmy tam naszej uwagi. Gdybyśmy mieli użyć porównania, można tu użyć języka komputerowego - jako ludzie „jedziemy” na podstawowym oprogramowaniu. Kiedy chcemy czegoś więcej, musimy uruchomić świadomość, a ona z kolei - uruchamia zmiany w biochemii naszego ciała.

Ostatnia grupa trzech warstw, to pełnia boskości, a wielowymiarowe cechy osiągają w nich swoje maksimum.

Dziesiąta, to warstwa świętego źródła egzystencji, to pierwsza energia, która zostaje aktywowana, gdy człowiek szuka Boga i robi to absolutnie z własnej woli.

Jedenasta dotyczy współczucia i matki. Istnieje po to, by zrównoważyć współczującą, ludzką istotę tak, by mądra, boska kobiecość mogła zostać przejawiona zarówno przez kobiety, jak i mężczyzn. Świat potrzebuje tego teraz bardziej niż kiedykolwiek. Kiedy uaktywni się całkowicie, we wszystkich ludziach, będzie to niczym narodziny nowego, harmonijnego, pełnego miłości życia.

Zwieńczeniem wszystkich jest warstwa dwunasta, czyli esencja Boga wewnątrz człowieka. Stwórca jest wewnątrz nas, w środku naszego DNA.

Dzięki temu możemy naprawdę wszystko: zmieniać warunki pogodowe, zatrzymać tsunami, uciszyć wulkan, uzdrowić siebie i innych, żyć tak długo jak zechcemy. Nie wierzymy w to - przynajmniej w powszechnym rozumieniu - bo nie dotarliśmy jeszcze do tej warstwy. Nie musimy już czekać na to tysiące milion lat, nie musimy się ćwiczyć w surowym życiu mnicha, latami medytować. Przyszedł czas na decyzję. Możemy to zrobić dzięki głębokiej, natychmiastowej przemianie. Skok kwantowy ludzkości właśnie trwa. A prawdziwa wiedza na temat naszego DNA pozwoli nam dołączyć do tych, którzy już to zrobili.

Tajemnice ludzkiego DNA cz. II

Tajemnice ludzkiego DNA cz. II

Dwanaście warstw DNA kryje odpowiedzi na pytania, jakie od zawsze nurtowały ludzkość: skąd pochodzimy, dokąd zmierzamy, czy geny to coś stałego i niezmienialnego, czy mamy w sobie boską moc kreacji? Ta wiedza jest już dostępna dla tych, którzy są gotowi ją przyjąć. 


Ciekawe, jak to się dzieje, że choć Maciek i Marek są do siebie fizycznie podobni, to psychicznie zupełnie odmienni - dziwimy się na widok braci, którzy są blondynami, słusznego wzrostu i mają niebieskie oczy oraz charakterystyczny kształt nosa po tacie. Jednak jeden na przykład jest uzdolnionym perkusistą, a drugi kompletnie nie ma słuchu, natomiast jest świetnym koszykarzem i sport to jego pasja.

Maćka i Marka interesują inne rzeczy, pragną realizować się w zupełnie innych obszarach. Mają także różne charaktery. Z czego to wynika?

Naukowcy przekonują, że wiele dziedziczymy po naszych rodzicach i przodkach. Ale przecież nie wszystko. Skąd zatem bierze się talent lub jego brak, umiejętności, z którymi już w pewnym sensie się rodzimy (za przykład niech posłuży choćby genialny, 3-letni pianista), pewne skłonności, marzenia, dążenia, tak zwana osobowość, czyli potocznie - charakter.

Gdybyśmy rozłożyli nasze DNA na części, znajdziemy tam kilka elementów.

Jedna jest biologiczna. To chemiczna, linearna część, którą znamy jako podwójną helisę. Jednak oprócz niej znajduje się tam również nasz ślad karmiczny, czyli pamięć wielu inkarnacji, a raczej umiejętności, jakie zdobyliśmy podczas naszych ewolucyjnych ścieżek. Zapis emocji, i tych pięknych i trudnych.

Na budowę naszego DNA ma wpływ astrologia. To może dla wielu brzmieć dziwnie, ale w książce „Dwanaście warstw DNA” wyjaśniono to naukowo. Najprościej mówiąc chodzi o „odbicie” śladu słonecznego przy użyciu zjawiska indukcyjności wewnątrzplanetarnej siatki magnetycznej, która z kolei przenika pole magnetyczne DNA. Wspomniany słoneczny ślad tworzy się z powodu ogromnego nacisku i wzajemnego oddziaływania na siebie planet. „Odbicie” w DNA jest bezpośrednio związane z ich układem w momencie naszego pojawienia się na świecie.

To jeszcze nie wszystko. Kolejną składową jest Kronika Akaszy, czyli zapis wszystkich naszych wcieleń. Zwykle rozumiemy to tak, że odnosimy się do postaci, którymi kiedykolwiek byliśmy. Jednak ich już nie ma! Pozostały natomiast przymioty, umiejętności, cechy, jakie zdobywaliśmy i wypracowaliśmy. Nie sięgaliśmy po nie, bo nie wiedzieliśmy o takiej możliwości. Ale możemy to zrobić, zwracając się do naszego, wciąż nieaktywnego DNA o przywrócenie dawnych talentów. To jest nasze, mamy prawo skorzystać ze wszystkiego, co kiedykolwiek zgromadziliśmy.

W końcu, ostatnim, wieńczącym elementem, z którego składa się ludzkie DNA, jest boska cząstka, świętość Boga.

Według przekazów Kryona - i to dla wielu ludzi będzie na tyle kontrowersyjne, że nawet nie będą chcieli tego czytać - energia przekazana ludziom od Plejadian, naszych kosmicznych, starszych braci.

Jak mamy to rozumieć? Pewnych rzeczy nie da się objąć rozumem. Zwłaszcza, że nauka nie może ich jeszcze udowodnić. Dlatego powinniśmy posłuchać ich sercem. Jeśli poczujemy w tym prawdę, idźmy za tym.

Jeśli nie - zostawmy tę wiedzę.

Otóż, według przekazów, ponad 100 tysięcy lat temu, na Ziemię przybyła kosmiczna, zaawansowana duchowo rasa, która postanowiła zasiać boskie, kwantowe ziarno w jednym z siedemnastu gatunków ludzkiej rasy.

Mowa o Plejadianach, którzy za boską zgodą dokonali tego dzieła. Mijały lata, setki lat, a pozostałe 16 gatunków istot ludzkich osłabło. Pozostał i rozwijał się tylko jeden - ten, który teraz zasiedla Ziemię. Tak powstała pierwsza, ludzka zaawansowana cywilizacja, zwana Lemurią.

Przekazy mówią, że nie była zaawansowana w takim sensie, w jakim dziś rozumiemy postęp, ale tamci ludzie mieli coś, czego nie mamy dziś my: ich DNA działało na poziomie 90 procent!

A zatem czas już dowiedzieć się, jak aktywować pozostałe 10 nici DNA, aby znów zacząć tworzyć cywilizację świadomych ludzi.


Las na talerzu

Las na talerzu

Kwiatostany, żywica, kora, młode szyszki, pyłki, żołędzie… Natura tylko czeka, by ją odkryć na nowo. Następnie niebanalnie przyrządzić i podać z honorami na stole. Dokładnie tak, jak na to zasługuje. 
Dla wielu z nas las do tej pory był miejscem relaksu. Można było z niego przynieść koszyk grzybów, garść malin, słoiczek jagód. Ale szyszki? I to w dodatku na obiad? A do tego sos z igliwia? Zaś na deser powidła z czeremchy? Lub… brzozowe kotki w cieście naleśnikowym?
Te niezwykłe pomysły pochodzą z książki Małgorzaty Kalemby-Drożdż pt. „Smakowite drzewa”. Szefowie kuchni Manor House SPA, zainspirowani leśnymi kulinariami i skarbami, jakie kryje bujny, pałacowy ogród  w Chlewiskach (wiele tutejszych drzew to pomniki przyrody, dobrze się do nich przytulić i pospacerować po parku chłonąc zmysłami jego piękno), wykreowali zaskakujące i nieoczywiste potrawy. Zmieniane sezonowo menu degustacyjne „Smaki Lasu” można już zamówić w hotelowej restauracji. (Po więcej informacji zapraszamy TUTAJ)
Czy w ogóle znajdzie się ktoś, kto nie będzie zaintrygowany młodymi pędami paproci o nazwie „Pióropusznik strusi”, podany w cieście z noskami lipy oraz z sosem z sezamu i tofu? Albo racuchami kalafiorowymi z solą sosnową i dresingiem octowo-świerkowym? Burak zyska nowych fanów, bo teraz już nie będzie można się oprzeć temu pozornie zwykłemu warzywu: pieczony z sosem balsamicznym, liśćmi głogu i berberysu nacieszy nie tylko podniebienie, ale i oczy. A śliwka z lodami świerkowymi? To jak spacer do lasu i lodziarni jednocześnie…
Wspaniale odkryć na nowo drzewa, które rosną w naszych parkach i lasach. To niezwykłe, spojrzeć świeżym okiem na krzewy i rośliny, jako główne dania domowych i proszonych obiadów, przystawek oraz deserów, których smaku nie da się zapomnieć.
Co, kiedy i jak możemy zbierać, żeby nie zniszczyć i nie poranić drzew, ale jednocześnie w pełni wykorzystać dary przyrody?
Nigdy nie zrywamy wszystkich pędów czy liści z jednego tylko drzewa. Zachowajmy umiar i równowagę. Zawsze „skubmy” boczne odrosty wyrastające z pnia lub niskich gałęzi, nie pozbawiajmy drzewa „czubka”.
Kiedy próbujemy czegoś nowego, nie jedzmy nowości zbyt wiele na raz, bo może to być szok dla naszego organizmu. Wiele drzew i krzewów ma silne, intensywne działanie, może wpływać alergizująco. Dlatego zacznijmy od małych kęsów. Kiedy wyraźnie poczujemy, że potrawa nam smakuje i nie wywołuje dolegliwości, możemy przejść do większej porcji. 
A co konkretnie możemy przynieść z lasu na talerz, czego jeszcze nigdy nie próbowaliśmy? Na przykład szyszki. Oczywiście nie te zdrewniałe, ale świeże, miękkie, zielone. Mają specyficzny, lekko kwaśny, żywiczny smak. Warto zrobić z nich pesto, pokroić w plasterki jak cukinię i dorzucić do sałatki, zrobić dżem, ozdobić deser.
Młode pędy sosnowe, które pojawiają się oczywiście, wiosną, także można smażyć lub gotować. Wiele osób robi z nich syropy, nalewki, ocet, wino.
Zimowe pęki sosny potraktujmy jak naturalną… gumę do żucia. Odświeżają oddech, zaś zawarte w roślinie olejki eteryczne, wspomagają pracę układu oddechowego. Z kolei gałązki modrzewia można parzyć w kubku jak herbatę, zaś mannę, czyli słodkie kuleczki wyciekające z drzewa - jeść na surowo.
W czasie spaceru po lesie, zwróćmy uwagę na inne niż do tej pory owoce, czyli jeżyny, maliny i poziomki. Spójrzmy w górę: owoce jarzębiny czy derenia, choć kwaśno - cierpkie, poddane obróbce termicznej zmieniają się w łagodny w smaku dżem lub galaretkę. Ale już na przykład owoce czeremchy wcale nie potrzebują cukru -  są naturalnie bardzo słodkie.
Jeśli zrobimy dzieciom keczup z głodu, może się okazać, że innego już nie będą chciały…
Przebojem wśród kreatywnych kucharzy są ostatnio pędy chmielu, które po ugotowaniu przypominają w smaku fasolkę szparagową, zaś świeże, ozdobią  i podkręcą smak sałatki.
Całość niech zwieńczą kwiaty: choćby robinii akacjowej lub dzikiego bzu, które usmażone w cieście naleśnikowym będą hitem każdego przyjęcia. Leśne fiołki otoczone cukrem pudrem i lekko podpieczone nadadzą każdemu słodkiemu wypiekowi urody i subtelności. 
Potraktujmy park, las i łąkę jako wielki potencjał kulinarnych kreacji.
Jednak, kiedy nie jesteśmy pewni określonej rośliny, nie zbierajmy jej, zostawmy Naturze.

Copyright © 2016 Alchemia Zdrowia