Pierwotna Alchemia, czyli świat żywiołów w nas

Pierwotna Alchemia, czyli świat żywiołów w nas

Każdy człowiek jest zjednoczeniem czterech żywiołów: wody, ognia, ziemi i powietrza. Przenikają się ze sobą i współpracują pod przewodnictwem Światła, czyli duszy. Jeśli potrafią się ze sobą dogadać, to nasze życie jest spójne i harmonijne. Poznajmy żywioły w nas, a poznamy samych siebie.


Aby mógł powstać i pojawić się na świecie człowiek, najpierw musi być zamysł, idea, koncepcja. To żywioł ducha, zwany w starej alchemii Eterem sprawia, że pierwszy jest Powód zaistnienia istoty w materii, czyli Przyczyna. 
Każdy z nas zatem zjawia się tu z określonego powodu. Dusza zna go od początku, ale nasza mentalna świadomość odkrywa go zwykle dużo później. 
Możemy nie mieć dostępu do swojego pola duszy, gdy człowiek zrobił wiele rytualnych - świadomych lub nieświadomych - głupstw, kiedy mocno zbłądził. 
Jednak nie istnieje taka możliwość, by duszy nie miał, by był jej pozbawiony, a i takie informacje krążą w świecie opisującym duchowość. 
Przyczyna istnienia prowadzi nas do pierwszego ziemskiego żywiołu, czyli Wody. Trzeba wspomnieć, że powiązany jest ze znanym wszystkim - a przynajmniej tym, którzy choć trochę interesują się świętą geometrią - kwiatem życia. Ten doskonały i boski symbol przypomina nam proces dzielenia się komórki, czyli mejozy i mitozy. Każdy z nas powstał w taki sam sposób. 
Kiedy żywioł Ducha zaczyna zagęszczać się do materii, Woda jest pierwsza, gdyż symbolizuje nasze ciało. Czyż nie składamy się z wody w co najmniej w 75 procentach? Ale sama Woda nie wystarczy. Potrzebny jest impuls, aby zaszła transformacja i przemiana, aby zaczął się proces. Do tego niezbędny jest Ogień. To on sprawia, że zaczyna się ruch i przetwarzanie. W alchemii zawsze służył do tego, by jedną substancję zamieniać na inną i tak pozostało do dziś, możemy to przetestować w naszej codzienności, choćby w kuchni. 
 Z wody i warzyw nigdy nie powstanie zupa, jeśli nie użyjemy do tego celu ognia. 
Następny w kolejce ustawia się żywioł Ziemi, czyli tzw. prawdy fizycznej. Znaczy to, że coś jest postrzegalne, namacalne, rzeczywiste. Ziemia równa się fakt. Gdy dołącza się Ziemia, zaczynamy być dostrzegalni w materii, czyli tworzą się ramy naszego ciała. To właśnie wtedy, na ekranie monitora, lekarz pokazuje: „Proszę zobaczyć, tu dziecko ma rączkę, a tu nóżkę”. 
Czwartym, ostatnim żywiołem, który buduje człowieka, jest żywioł Powietrza. To moment pierwszego oddechu, pierwszy haust powietrza jaki nabieramy. Wówczas symbolicznie wszystko, co kosmiczne łączy się z tym, co ziemskie. Przekazy wielu kultur mówią o tym, że to właśnie ten moment jest połączeniem się duszy z ciałem.  Od tej chwili zaczyna tworzyć się mental, świat myśli i intelektu. 
Teraz jesteśmy już całością, czyli boskim pierwiastkiem, który stworzył swoje odbicie w materii. 
Gdy umieramy, proces jest odwrotny. Może on trwać kilka dni, tygodni a w rzadkich przypadkach - wiele lat. Każdy żywioł rozpuszcza się w kolejnym. Możemy o tym przeczytać w wielu źródłach, choćby w książce Lama Ole Nydahl "O śmierci i odrodzeniu, czyli jak umrzeć bez lęku”. 
Gdy żywioł Ziemi rozpuszcza się w żywiole Wody, w człowieku rośnie uczucie ociężałości. Trudniej nam się wtedy poruszać, wyraźnie ubywa sił fizycznych, a ruchy stają się nieskoordynowane. Oczy osadzają się głębiej, tracimy wyraźne czucie w dłoniach i stopach.
Gdy żywioł Wody rozpuszcza się w żywiole Ognia, słabnie ośrodek serca. Czujemy wielkie pragnienie, bo nasze ciało się odwadnia i wysycha, a płyny ustrojowe wypływają. Mowa staje się upośledzona, słabnie, w końcu ustaje zupełnie.
Gdy nadchodzi kolejny etap, czyli żywioł Ognia rozpuszcza się w żywiole Powietrza, czujemy ciągły chłód. Ciało blednie, krążenie zwalnia, oddech staje się nieregularny. Nasz mental, czyli świat myśli staje się pomieszany, pojawia się intensywne poczucie braku sensu, nie można skoncentrować się na jednym wspomnieniu lub uczuciu gdyż wszystko zlewa się w jedną całość.
Kiedy ostatni żywioł – Powietrze - zaczyna rozpuszczać się w przestrzeni, wdechy stają się krótsze niż wydechy, krążenie ustaje. Cała energia wycofuje się z ciała, świadomość uwalnia się od niego. Następuje śmierć kliniczna.
Tylko Duch, wieczna przyczyna istnienia, jest wieczny. Proces powtarzamy wielokrotnie, nim zrozumiemy w jakim celu przyszliśmy. Wówczas, według starej wiedzy, jako że „odrobiliśmy lekcje” idziemy wyżej, by żyć na kolejnych planach, które rządzą się własnymi prawami. 

Podarunek dla Ziemi i dla nas samych, czyli kryształy

Podarunek dla Ziemi i dla nas samych, czyli kryształy

Żywi nas, poi, chroni przed zimnem. Uczy pierwotnej mądrości. Czas zrewanżować się Matce Ziemi. Dajmy jej to, o co prosi. Spełnienie tej prośby może uchronić ludzkość. 



Kiesha Crowther, Amerykanka, która wychowała się w leśnych ostępach Kolorado, od pięciu lat mieszka w Europie, niedawno odwiedziła Polskę.
Kim jest i po co przyjechała?
Keisha od wczesnego dzieciństwa żyła blisko natury, niemalże stapiając się z nią. Słyszała co mówiły drzewa, góry i cała przestrzeń wokół niej. Rozwinęła dar dostępny dla wszystkich ludzi, jednak mało kto jest nim rzeczywiście zainteresowany. Synestezja - bo o niej mowa - pozwala czuć dźwięk, słyszeć kolor, zobaczyć smak. Kiedy Kiesha była mała, nie wiedziała, że to coś niezwykłego, sądziła, że wszyscy ludzie tak odbierają świat.
Kiedy uczyła się od Ziemi, raz jeden została o coś poproszona. Usłyszała, jak Ziemia prosi, by zwrócić jej kryształy dzikim wodom, czyli naturalnym zbiornikom. Kiesha wtedy nie rozumiała o co chodzi, musiało upłynąć kilka lat, by pojęła, jak ważną informację otrzymała.
- Kryształy, jako jedyne kamienie zbudowane są strukturalnie, według zasad świętej geometrii. Nie tylko same wytwarzają energię, ale są w stanie ją przechowywać i powiększać - wyjaśnia Kiesha - Jeśli zatem przekażemy im naszą miłość, modlitwy, wdzięczność, dobre życzenia, one zapiszą je, a następnie wzmocnią. Później, kiedy wrzucimy kryształy do zbiornika z wodą, ta informacja, poprzez płynne kryształy, czyli wodę, popłynie dalej, rozleje się po całym świecie… To co istotne, to wiedza, że kryształy nie mogą zatrzymywać negatywnej energii, gdyż same reprezentują wysoką częstotliwość. - uśmiecha się Kiesha - A co dzieje się później? Woda paruje i unosi tę energię do góry, gdzie płynne kryształy wody przekazują ją z kropli na kroplę, z atomu na atom. Zgromadzone w chmurach, po jakimś czasie znów opadają na ziemię. W ten sposób pada deszcz dobrych modlitw, miłości, spokoju, wdzięczności. Odżywia rośliny, drzewa, pada na ludzi i zwierzęta. Dobra energia wraca. Dlatego prośba Matki Ziemi nie jest samolubna. Ona chce pomóc sobie, ale jednocześnie nam, ludziom i wszystkim ziemskim istotom.
Co zatem może zrobić każdy z nas?
Wziąć kryształ, który często leży zakurzony na domowym regale, lub kupić, choćby niewielki, w sklepie z minerałami. Najpierw trzeba go oczyścić światłem księżyca i to wcale niekoniecznie musi być czas pełni.
Wystarczy choćby odrobina księżycowego blasku, jednak kryształ wynosimy na zewnątrz. Niech poleży w księżycowej poświacie całą noc.
Później przystępujemy do rytuału ładowania kryształu naszą miłością i dobrą energią. Dobrze zrobić to wtedy, gdy bosymi stopami dotykamy ziemi. Kiedy rodzi się w nas poczucie głębokiej wdzięczności - a nie istnieje człowiek, który nie miałby za co dziękować - wznosimy się na wysoki poziom wibracji.
Wtedy w krysztale który trzymamy w dłoniach zapisuje się ta częstotliwość.
Przekażmy zatem kryształowi wszystko, co chcemy ofiarować światu.
Później pozostaje nam tylko wrzucić go do rzeki, jeziora, morza. Gdy zrobią to wszyscy ludzie - a przynajmniej Ci, którzy widzą w tym głęboki sens - efekt może przerosnąć wszelkie oczekiwania!
Matka Ziemia wie co robi, bo to proste zadanie jest panaceum na wszelkie ziemskie bolączki: zanieczyszczoną wodę i całe środowisko, głód, cierpienie.
Kiesha przywiozła do Polski jeden z potężnych kryształów, który uczestniczył w wielu ceremoniach, dzięki niemu wyzdrowiało wielu ludzi. Ten właśnie kryształ chce tu zostawić. Dlaczego?
- W Polsce wciąż jest wiele smutku. Odkąd tu jestem, czuję wielki ciężar w sercu - mówi - Polakom przydarzyły się rzeczy tragiczne i one wciąż energetycznie są tu obecne. Teraz jest czas, by ludzie znaleźli światło i spokój, radość. Dlatego jeden z moich najmocniejszych kryształów zostawię właśnie tutaj.
Kiesha Crowther od lat jeździ po świecie i spotyka się z rdzenną ludnością, której słucha, zbiera tę wiedzę i przekazuje dalej, by płynęła w świat.
Najwspanialsze jest to, że każdy z nas, w prosty sposób może wpłynąć na losy planety. Bez tworzenia dziwnych rytuałów, bez technologii, bez wskazówek jakichkolwiek mistrzów. Tylko miłość może nas uratować.

Jedz z intencją

Jedz z intencją

Przestrzeganie reguł dietetycznych, sprawdzanie jakości pokarmów i precyzyjne ich odmierzanie jest częścią świadomego myślenia o swoim zdrowiu. Jednak są koncepcje, które źródło mają w fizyce kwantowej i nowych odkryciach biologicznych, a mówią one: najważniejsza jest intencja.


Co to znaczy i gdzie kryje się klucz do jedzenia tego, co nam naprawdę służy, bez konieczności uciekania się do tabel, w których przeliczamy kalorie, sprawdzamy indeksy glikemiczne i zawartość minerałów oraz aminokwasów w określonych produktach? To pytanie sięga głęboko, do prastarej wiedzy, kiedyś dostępnej wszystkim ludziom. Poszukujący, stawiający pytania, świadomi ludzie, wiele już odkryli. A może raczej - przypomnieli sobie.
Także i to, że człowiek dysponuje znacznie większą mocą i możliwościami, niż nam się do tej pory zdawało.
Jeżeli potrzebujemy potwierdzenia w badaniach naukowych, sięgnijmy do nowej wiedzy biologicznej, zwanej epigenetyką. Mówiąc najprościej, udowadnia ona, iż to, co do tej pory sądzono na temat genów i tym samym chorób genetycznych, jest kompletną nieprawdą. Otóż konwencjonalna wiedza na ten temat od końca lat 50 - tych utwierdzała ludzi w przekonaniu, że geny są ostateczną instancją w naszych organizmach, że nie mamy wpływu na ich zmianę i zwyczajnie musimy się pogodzić z tym, co nam przynoszą.
Dziś wszyscy, którzy chcą znać prawdę, mają do niej dostęp. Istnieje wiele publikacji, filmów i książek, które temu zaprzeczają. Epigenetyka tłumaczy te procesy w jasny sposób: to nie DNA, ale białka obecne w nim przenoszą informację ze środowiska zewnętrznego do wnętrza komórki i tym samym wpływają na reakcję! Nie jesteśmy bezwolni, bo jak się okazuje, zaledwie 10 proc. materiału genetycznego jest stała, zaś 90 proc. zależy od naszej reakcji na otaczającą rzeczywistość.
Co nam to mówi? Że to my nadajemy kształt naszemu życiu!
To wspaniała wiadomość dla osób, które naprawdę chcą o nim decydować.
A jeśli jest to możliwe, to znaczy, że odnosi się do wszelkich dziedzin życia. Również do tego, co nakładamy na talerz. Spójrzmy na to w ten sposób: nasze jedzenie składa się w dużej mierze z wody, zaś woda to informacja.
Wie to każdy, kto choć w nikłym stopniu zainteresował się pracami dr. Emoto, Japończyka, który niemal całe życie badał wpływ czynników zewnętrznych na wodę. Te doświadczenia przyniosły rewolucyjne odkrycia. Okazało się bowiem, że kiedy zwracano się do wody miłymi słowami, po zamrożeniu, jej struktura układała się w harmonijny wzór. Inaczej było, kiedy wodę obrażano.
Co było czynnikiem decydującym? Sposób w jaki była traktowana.
Nie trzeba być geniuszem, by wyciągnąć logiczny wniosek - to nasza intencja nadaje strukturę temu, co jemy i pijemy. Do niedawna, taki osąd ocierałby się o szamanizm, dziś opiera się o badania naukowe.
Jak zatem strukturyzować swoje jedzenie, by było zdrowe? Możemy robić to poprzez nadanie własnej intencji, czyli po prostu wyrażenie podziękowania i „nadanie” dobrej energii temu, co zamierzamy zjeść. Oto jeden z przykładów:
" O wszechmogące, najczystsze Źródło stworzenia napełnij ten pokarm czystą energią miłości i światła."
Kiedyś, przed jedzeniem błogosławiono pokarm i dziękowano za niego. Doświadczenia z fotografią kirlianowską dokładnie pokazują, że jedzenie pobłogosławione (czyli mówiąc językiem fizyki kwantowej - przeprogramowane) ma aurę widoczną na zdjęciu. To, które nie dostało dobrej intencji, jej nie posiada.
Jeśli chcemy sobie pomóc w prosty sposób, warto wydrukować lub kupić wzory geometryczne związane z tzw. świętą geometrią. Jest to na przykład kwiat życia - symbol obecny we wszystkich kulturach od początku istnienia świata. Postawienie na tym wzorze talerza, dzbanka z wodą, kubka z herbatą strukturyzuje nasz napój i jedzenie.
Zgodnie z odkryciami dr. Emoto wprowadzenie choćby jednej kropli „uporządkowanej, mądrej wody” do jakiegokolwiek zbiornika sprawia, że reszta wody uczy się od niej. A ponieważ my sami jesteśmy w 80 procentach wodą, tym  samym jasne jest dlaczego powyższy sposób pomoże nam zachować zdrowie i jasny umysł.

Copyright © 2016 Alchemia Zdrowia