Nie panikuj, rodzi się Nowy Człowiek

Nie panikuj, rodzi się Nowy Człowiek

Idą wielkie zmiany. Podnosi się wibracja Ziemi, co wpływa na wszystkie żyjące istoty. Odczuwamy to zarówno na poziomie naszej psychiki, jak i w swoich ciałach: stąd chaos w naszym życiu!


Każda żywa istota posiada serce, które bije w określonym rytmie.

Ma je także nasza planeta. Nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że prócz udzielenia nam domu, jest także żywym organizmem, który, jak wszystko w kosmosie, posiada swój własny proces ewolucji.

I teraz właśnie ten proces przyspieszył, co nie jest tylko teorią, gdyż możemy go precyzyjnie, metodą naukową zmierzyć. Robi to regularnie Instytut w Tomsku, w Rosji, a wejście na ich stronę i obserwacja pulsu Ziemi jest bezpłatna. Wspomniana częstotliwość nosi nazwę rezonansu Schumanna, od nazwiska niemieckiego fizyka, który po raz pierwszy, w roku 1986 takiego pomiaru dokonał. Zanotowano wtedy, iż wynosił 7,83 Hz. Uznano, że to stała, niezmienna częstotliwość.

Istotnie. Przez wiele lat, była „nieruchoma”, ale sytuacja zmieniła się w roku 2014, kiedy nagle zaczęła stopniowo wzrastać.

Rok później wynosiła już 16,5 Hz i już się nie zatrzymała, bo Ziemia podjęła nieodwracalną decyzję o pięciu się w górę ewolucji. W roku 2017, częstotliwość chwilami wynosiła nawet 40 Hz!

Warto tu zaznaczyć, iż drgania naszych mózgowych fal alfa, to również 7,83 Hz, co jest zbieżne z pierwotnym, zmierzonym rytmem.

Ale planeta przeobraża się i transformuje, a zatem coraz wyższa wibracja jest kluczowym sprawdzianem dla nas: czy potrafimy dostosować naszą świadomość do nowej Ziemi? Czy odnajdziemy się w zupełnie innych warunkach? Udowodniono, że „mózg zen”, wibruje z częstotliwością 50 Hz. Jesteśmy jednak w aktywnym procesie i te wartości, prawdopodobnie już za chwilę, znów ulegną zmianie.

Aktualnie, w roku 2021, częstotliwość Rezonansu Schumanna coraz częściej dochodzą do 40 Hz. Taki zwrot akcji nie może być obojętny dla żadnej żywej istoty, zamieszkującej naszą planetę. Zauważmy zatem co się z nami dzieje i porównajmy swój aktualny stan psychofizyczny z wykresem ośrodka badawczego w Tomsku.

W momencie najwyższych „skoków”, wielu ludzi odczuwa tak wielki niepokój psychiczny i dolegliwości ze strony ciała fizycznego, że wręcz wpada w panikę. Nie rozumie co się dzieje. „Jeszcze wczoraj czułam się dobrze, a dziś od rana mam takie kołatanie serca, że próbuję się dostać do kardiologa, ale to niemożliwe. Bardzo się boję…” albo „Moja depresja wróciła, wydawało mi się, że ze wszystkim sobie już poradziłam” lub też „Wieczorem miałam tak silne bóle kręgosłupa, że chciałam wzywać pogotowie, ale wiadomo, jak dziś działa służba medyczna…” - takich wpisów na facebooku, w różnych grupach promujących zdrowy styl życia, jest mnóstwo.

Co robić? Przede wszystkim, musimy się uspokoić. Wibracja Ziemi wciąż rośnie, a nasze organizmy przechodzą potężną transformację. Jeszcze nigdy, w historii naszej cywilizacji nie przeżywaliśmy podobnych stanów. A zatem, nie mamy nawet do czego przyrównać odczuć, jakie do nas teraz przychodzą.

Oto co możemy czuć na poziomie psychiki: niepokój, lęk, dziwne stany depresji lub euforii. Możemy wpadać w rozpacz bez wyraźniej przyczyny, awanturować się lub przeciwnie - zamknąć w sobie i nie móc wydusić nawet słowa. To nic dziwnego, jeżeli będziemy odczuwali uderzenia gorąca czy nieregularne bicie serca. Rozmazany obraz, nudności, dziwne bóle, które pojawią się i znikają nieoczekiwanie, napady wielkiego apetytu albo odwrotnie, zupełny brak łaknienia - oto możliwa lista dolegliwości, których nie powinniśmy się obawiać.

Odpowiedź na pytanie, dlaczego tak się dzieje, jest bardzo prosta: musimy dostosować się nowej wibracji, a dopóki nie załatwimy starych spraw, to nie będzie możliwe. Nie dziwmy się zatem, że ktoś otworzył Puszkę Pandory i wróciły do nas sytuacje, ludzie i rzeczy, które zamietliśmy pod dywan. Nowa Ziemia nie przyjmie nikogo, kto zamiast Miłością, wciąż będzie wibrował lękiem.

Życie żyje Tobą. Droga serca - lekcja piąta.

Życie żyje Tobą. Droga serca - lekcja piąta.

Naszym zadaniem jest zrozumienie, że sami z siebie niczego nie tworzymy, jesteśmy boskimi narzędziami. Bycie w głębokim zaufaniu do Tajemnicy Życia, uzdrawia wszelkie obszary naszego istnienia.


Pewna kobieta, kiedy usłyszała słowa: „To nie ty żyjesz Życiem, to Życie żyje Tobą”, aż rozpłakała się z wielkiego napięcia, jakie w sobie nosiła przez 47 lat istnienia tu, na Ziemi. Te słowa oczywiście pochodzą od mistrza Joszuy, który wciąż podkreśla, że my wszyscy jesteśmy - w potencjale - takimi samymi mistrzami jak On, z prostego powodu: wszyscy pochodzimy z tego samego Źródła.

Ale skąd taki płacz, na dźwięk tych słów? Oto jej odpowiedź: „Bo to zdejmuje ze mnie odpowiedzialność za wszystko i wszystkich. Zrozumiałam, że jedyne co muszę zrobić, to otworzyć się na przepływ Źródła i zaakceptować wszystko, cokolwiek wydarza się w moim świecie”.

Czy to oznacza bierność, abnegację? Ależ skąd! To zrozumienie i poczucie na najgłębszym poziomie, że człowiek sam z siebie nie czyni niczego, że jest po prostu boskim narzędziem tworzenia. Aby się nad tym chwilę zamyślić, wystarczy zadać sobie kilka pytań. Czy wiemy skąd pochodzimy, kto nas stworzył? Czy choćby potrafimy wytłumaczyć, jak porusza się nasza ręka, jak działa cały ten tajemniczy mechanizm zwany naszym organizmem?

Bo jeśli nie, to jedyną drogą jaką powinniśmy wybrać, to poddanie się, bycie świadkiem wszelkich procesów, jakie w nas i przez nas przepływają.

Jezus mówi o tym tak: „Prawdziwa pokora płynie z głęboko osadzonego rozpoznania, że nie możesz zbawić sam siebie, że jesteś stworzeniem, nie Stwórcą, że Życie nie należy do Ciebie, że istnieje coś, czego nie jesteś w stanie ogarnąć rozumem, intelektem”.

Czy to się jakoś nie kłóci z tezą, że każdy z nas, ludzi, jest Bogiem, bo od niego pochodzi? - zadał pytanie ktoś, po przeczytaniu słów Jeszuy.

Nie. Bo póki działamy sami, bez świadomości Boga, nasze ruchy są bezładne i choć czasem przynoszą efekty, to osiągnięty cel, okupiony jest w większości przypadków, ogromnym trudem.

Kiedy zaś poddajemy się przepływowi Źródła, to Ono nas prowadzi, mamy w sobie ufność i lekkość, a nasza rzeczywistość obfituje we wszystko, czego potrzebujemy. I wówczas wciąż potrzebna jest pokora. Dlaczego? Bo im głębiej wejdziemy w boską przestrzeń, im mocniej będziemy luzować pęta wiążące umysł, im więcej wewnętrznych konfliktów uzdrowimy, tym więcej wspaniałości przejawimy w każdym obszarze naszego życia.

I wówczas egotyczny, bo wciąż obecny w nas umysł, będzie nas kusił, by sobie przypisać wszelkie zasługi. Nawet Jezus nie uniknął kuszenia. Mówi o tym w ten sposób: „Kiedy przychodzili do mnie chorzy, którzy dokonywali uzdrowienia w mojej obecności, kusiło mnie, żeby powiedzieć: No tak, zasłużyłem sobie na te pochwały, przecież uczyłem się u największych mistrzów na świecie, spędziłem na pustyni 40 dni i nocy, zasługuję na to, by widziano we mnie nauczyciela i uzdrowiciela.”

Trzeba wielkiej czujności, by nie ulec tym złudzeniom, by nie pobiec za pozorną błyskotką własnej mocy, tylko trwać w uczuciu bycia bożym stworzeniem. Jezus pięknie nazywa to byciem wiecznym uczniem, a nie profesorem Miłości. Im więcej uczeń przepuszcza przez siebie boskiej miłości, tym bardziej „świeci”, tym mocniej jest widoczny dla innych.

Część ludzi czując to światło, chce podążać taką właśnie drogą. Inni z kolei, używają wielu narzędzi, by zdeprecjonować, podważyć, zdegradować taką postawę. Czyż Jezus nie był opluwany, wyszydzany? Jednak ten, kto dotarł do Źródła Boga w sobie wie, co jest Prawdą, bo to czuje. Nie wierzy, a wie, gdyż stało się to jego doświadczeniem. A tylko doświadczenie się liczy, gdyż reszta jest wyłącznie iluzją naszego umysłu.

Copyright © 2016 Alchemia Zdrowia