Wiruj na zdrowie!

Wiruj na zdrowie!

Obroty wokół własnej osi z odpowiednim ułożeniem rąk mogą nas uzdrowić z wielu chorób, oczyścić organizm z trucizn, przywrócić wewnętrzną równowagę. Takie remedium mamy na wyciągnięcie ręki. I w dodatku zupełnie za darmo. 


Gdy byliśmy dziećmi, uwielbialiśmy rozkładać ramiona i kręcić się w koło, aż świat przed naszymi oczami zlewał się w jeden, rozmazany obraz, po czym ze śmiechem padaliśmy na trawę. Gdy dorośliśmy, zapomnieliśmy o naszej ulubionej zabawie. Ale czy naprawdę była to tylko zabawa? 

W naturalny sposób, dzięki mądrości naszego ciała, przywracaliśmy sobie wewnętrzną harmonię, usuwaliśmy szkodliwą energię. Jako dzieci, jeszcze wiedzieliśmy jak uwalniać emocje z poziomu psychiki, by nie zdążyły przenieść się na poziom ciała. Kręciliśmy się do upadłego i w ten sposób ją neutralizowaliśmy. Ta naturalna metoda samoleczenia, jest jedną z pięciu uzdrawiających i odmładzających popularnych rytuałów tybetańskich.

Gdy się lepiej przyjrzymy temu zjawisku, okaże się, że za wirowaniem wokół własnej osi, kryje się tajemnica budowy wszechświata. Fizyka kwantowa udowadnia, że skonstruowany jest na bazie spirali, co możemy zaobserwować w całej Naturze, nawet gołym okiem.

Chyba wszystkim znana jest zasada złotej proporcji i ciągu Fibonacciego, gdzie np. w strukturach roślinnych linie ułożone są spiralnie i powtarzalnie. Nigdy nie tworzą chaosu, wszystko jest geometrycznie doskonałe.

Zasadę złotej proporcji używa się w wielu dziedzinach życia, choćby w budownictwie i muzyce. Wirują także wszystkie ciała niebieskie w kosmosie, łącznie z Ziemią, która porusza się prędkością 930 km na godzinę.

Czy to może być przypadek? Zbyt dużo tu logicznych i zbieżnych punktów, by tak właśnie było.

Krystyna z Atlanty, której wiele filmików można znaleźć na YouTube, opowiada w kontekście „leczenia poprzez kręcenie się” własną historię z happy endem. Wspomina czas, kiedy miała duży problem ze sztywnością karku i chodziła na rehabilitację. Któregoś dnia, gdy była już swoim bólem i ograniczeniem bardzo zmęczona, zobaczyła na ladzie recepcji zdjęcie Jezusa - wizerunek skopiowany z obrazu „Jezu ufam Tobie”. Westchnęła wtedy: „Jezu, daj mi coś, bo już trudno mi to wytrzymać”.

I dostała, o co poprosiła. Przyszła do niej wiedza o odpowiednim ułożeniu rąk - dokładnie takim, jakie ma Jezus - ale na właściwym obrazie - tam, gdzie jego dłonie składają się w geście mudry mądrości. Palec wskazujący i kciuk stykają się i dotykają klatki piersiowej w okolicy serca. Druga ręka na wysokości oczu, wyciągnięta w geście, w jakim zwykle duchowni pozdrawiają wiernych. Gdy się kręcimy, wzrok skupiamy na punkcie między kciukiem a palcem wskazującym. Według Dana Wintera, naukowca, który łączy wiedzę z mistyką, w tym właśnie miejscu znajduje się fraktal serca. Drugi jest na prawej dłoni, między linią głowy i serca.

Krystyna kontynuuje swoją historię i opowiada, że zaraz po tej inspirującej myśli, wyszła na trawę i zrobiła od razu ponad 200 obrotów - to naprawdę imponujący wynik! Jednak dla tych z nas, którzy dopiero zaczynają się rozwijać, to wręcz niebezpieczne, gdyż może dojść do czegoś w rodzaju „przeładowania” energią. Z kolei ci, którzy mogą zrobić zaledwie jeden lub dwa obroty, martwią się, że to zbyt mało. Niczego nie robimy na siłę.

Wszystko powinno odbywać się w sposób naturalny.

- Po tej serii obrotów ból karku, który trwał nieustannie około trzech tygodni, minął zupełnie, ale nie odszedł całkowicie - opowiada na kanale Aleksa Berdowicza „Porozmawiajmy tv” - Można powiedzieć, że zatrzymał się między kolanami a kostkami tworząc coś w rodzaju niewidzialnych, betonowych butów. Poszłam zatem do łazienki, włożyłam nogi pod kran i spłukałam zastaną energię bieżącą wodą. Dopiero wtedy poczułam pełną ulgę.

Ważną kwestią - co podkreśla - jest również fakt przeprowadzanie przez nią głodówek zdrowotnych. Niektóre trwały nawet 40 dni. Właśnie w takim czasie przychodziło do niej wiele odpowiedzi, również na wątpliwości innych ludzi, którzy oglądali jej filmy.

Pytano między innymi w jakim kierunku trzeba się kręcić i ile razy.
Otóż, kręcimy się zgodnie z ruchem wskazówek zegara, z twarzą w kierunku słońca. Robimy to najlepiej trzy razy dziennie. Mamy być w ten sposób „jednym ze słońcem”, czyli być niczym ziemia, która go okrąża - dokładnie tak sformułowana wiadomość przyszła do Krystyny.

Po raz pierwszy robimy to o świcie, drugi raz, kiedy słońce jest w zenicie, po raz trzeci, gdy zachodzi. Kręcimy się 34 razy co ma związek z ilością kręgów w naszym kręgosłupie i po raz kolejny nawiązuje do spirali Fibonacciego.

Poprzez ruch spiralny, usuwamy z siebie wszelkie zanieczyszczenia i energetyczne brudy, które albo już pojawiły się w ciele fizycznym jako choroby, albo mogłyby się na nim pojawić lada moment. Stąd możemy na początku mieć różne dolegliwości, np. bóle głowy, które świadczą o zatruciu organizmu i obecności pasożytów.

Najlepiej róbmy to boso, na naturalnym podłożu. Wówczas niekorzystana energia zostaje odprowadzona bezpośrednio do ziemi. Jeśli nie mamy możliwości kręcić się aż trzy razy dziennie, róbmy to chociaż raz. Jeśli trudno nam od razu zrobić konieczną ilość obrotów, zacznijmy w sekwencji liczb Fibonnaciego, czyli np. pierwszego dnia 3, kolejnego 5, następnego 8 itp… Lub jeszcze prostsza wersja: przez pierwszy tydzień tylko 3 obroty, w kolejnym 5, itd…

W ten sposób, za jakiś czas, dojdziemy do mistrzostwa. Podczas kręcenia się, nasza energia elektryczna i magnetyczna płynie prosto do serca. W ten sposób zdrowiejemy i poszerzamy swoją świadomość.
Być może uda nam się zachęcić do takiego działania kogoś z bliskich. Wówczas wytworzona przez nas energia zostaje zwielokrotniona. I efekty są znacznie szybsze.

Dźwięk, który leczy: kamertony. Cz. II

Dźwięk, który leczy: kamertony. Cz. II

Fala dźwiękowa niesie leczącą wibrację. Gdy znajdziemy tę właściwą, istnieje szansa, że pozbędziemy się chorób, na które cierpieliśmy całe lata.


Aby dobrze zrozumieć działanie kamertonu, przypomnijmy sobie, że składamy się w ok. 80 proc. wody, a woda jest doskonałym przekaźnikiem informacji. Kiedy zatem fale dźwiękowe o odpowiedniej częstotliwości przenikają ciało, komórki wchodzą z tą częstotliwością w rezonans i tym samym dochodzi do uzdrowienia na tym poziomie, na jakim jest to konieczne. 

To żadna przesada stwierdzić, że ludzkie ciało jest niczym instrument muzyczny, a głos jaki z siebie wydobywamy wszystko o tym instrumencie mówi, a dokładniej - jaki jest jego stan fizyczny i psychiczny. 
To punkt wyjścia do odpowiedniego doboru leczącego dźwięku. Oczywiście, możemy nie dopuścić do zmian i wykorzystywać moc kamertonów działając profilaktycznie. Gdy znamy swoje słabe strony, z pomocą terapeuty bez trudu dobierzemy odpowiedni kamerton, który możemy stosować samodzielnie, w domu.   
Kiedy uaktywniamy kamertony, produkujemy czyste interwały muzyczne, oparte na matematycznych, pitagorejskich proporcjach. Słuchanie ich, to jak dostrajanie instrumentu do prawidłowego dźwięku. Fala dźwiękowa, która pochodzi z kamertonu, jako wibracja odbywa podróż w głąb naszego ciała. Nie ma żadnych ograniczeń, więc może przeniknąć go na wskroś i naprawić to, czego nie udałoby się zrobić w tradycyjny sposób.

Istnieją różne kamertony i wiele technik, które pozwalają uporać się z niekorzystnymi stanami. Na przykład zestaw 15 kamertonów, tzw. narządowych, służy do harmonizowania naszych wewnętrznych organów. 
Jak już wspomnieliśmy, wszystko, co istnieje, ma własną wibrację. Wibracja chorego narządu jest zaburzona, ale dzięki fali „bazowej”, organ wraca do własnej harmonii. 
Jednak im dłużej pracuje się z kamertonami, tym lepiej rozumie się, że ta terapia obejmuje szerszy aspekt. Terapeutka dźwiękiem, Sylwia Nadgrodkiewicz podaje przykład ze swojej praktyki. Mężczyzna, który miał problem z nerkami, nie mógł ich w żaden sposób wyleczyć, choć był lekarzem medycyny chińskiej. Nie wystarczyło posłużyć się dźwiękiem odpowiadającym wibracji nerki. Okazało się, że problem jest na głębszym poziomie: chodziło o relację z ojcem. Z Totalnej Biologii wiemy, że nerki powiązane są z dynamiką przodków, szczególnie z ojcem. Dopiero to odkrycie pozwoliło mężczyźnie całkowicie się uzdrowić. 
Kiedy zatem terapeuta szuka przyczyny, musi wzmóc swoją uważność, bo podstawowa informacja o dolegliwości może być myląca. 

Warto wiedzieć, że największą siłę pośród wielu kamertonowych kombinacji, zawierają dźwięki C i G, ponieważ tworzą one tzw. kwintę czystą. Barbara Romanowska, twórczyni Akademii Dźwięku, rekomenduje ten właśnie zestaw do pracy z ludźmi nadpobudliwymi, zmagającymi się z problemami psychicznymi i z dziećmi autystycznymi. Według niej, tylko 30 sekund z dźwiękiem C i G pozwoli osiągnąć taki relaks, na jaki musielibyśmy przeznaczyć 45 minut tradycyjnego wypoczynku. Dźwięk C i G pozostaje w tzw. „złotej proporcji”, którą stosowali w budowlach znawcy świętej geometrii i która występuje w Naturze.

Kamertony odpowiadające wibracyjnie naszym czakrom służą ich aktywacji i pobudzeniu w przypadku pojawienia się blokad w tych centrach energetycznych. Na przykład dźwięk F 341,3 Hz, odpowiada kolorowi zielonemu i jest spójny z Czakrą Serca. O blokadach w tym miejscu może świadczyć nieangażowanie się w uczucia, rodzaj „opancerzenia” przed miłością, zaborczość i chęć posiadania innych na własność, ale też nadmierna kontrola, opór przed zmianą, zazdrość o sukcesy, brak akceptacji dla wszelkich „inności”, chłód emocjonalny i znieczulica, użalanie się nad sobą. Jakie niesie to choroby ciała fizycznego? Nieprawidłowości w pracy serca, choroby krążeniowe, płuc i oskrzeli, ale też astmę, alergie, bóle kości. Kiedy wyrównamy częstotliwości w tym obszarze, wraca sens istnienia, akceptacji i miłości do wszystkich żyjących istot. 

Kamertony planetarne to zestaw 11 narzędzi, precyzyjnie dobranych do dźwięków Słońca, Księżyca, Ziemi, Marsa, Wenus itd… W zależności od potrzeb terapeuta dostarcza danej osobie, potrzebną dawkę i zestaw cech konkretnej planety. Na przykład Słońce dodaje pewności siebie i prowadzi do odkrycia indywidualnego potencjału, Ziemia, między innymi, ułatwia odnalezienie się w ziemskich realiach, a Wenus, wzmacnia poczucie piękna i możliwość przeżywania wyższych uczuć, odkrywa talenty związane ze sztuką.  

Kamertony zwane mineralnymi czy pierwiastkowymi posiadają częstotliwość konkretnych pierwiastków mineralnych, które są potrzebne do prawidłowego funkcjonowania naszego ciała. Okazuje się, że wcale już nie musimy zażywać żelaza w postaci tabletek z apteki, możemy po prostu „przyjąć” dawkę dźwięków odpowiadających tej wibracji. 

Kamertony anielskie budzą w nas poczucie błogości i najwyższy stan uniesienia, przybliżają nas do stanów wizyjnych, w których możemy obcować z Istotami Świetlistymi. Dla wielu terapeutów dźwięki anielskie są właśnie tymi, które wieńczą zabieg, bo w ten sposób spinają, niczym energetyczną klamrą, wszystko, co wydarzyło się podczas sesji. 

Niektórzy terapeuci sugerują, iż kamerton, który każdy powinien mieć w domu, to 528 Hz. Służy naprawie uszkodzonego DNA, a jego dźwięk działa na komórki niczym ożywczy eliksir. Warto spróbować. 
Jednak każdy z nas, jako wielką przygodę duchową, powinien potraktować szukanie własnego, idealnego dźwięku. Wzmacnianie go, to jak karmienie swojej duszy, dotarcie do domu po długiej, nużącej wędrówce.  

Dźwięk, który leczy: kamertony. Cz. I

Dźwięk, który leczy: kamertony. Cz. I

Skoro fala dźwiękowa potrafi rozbić komórkę nowotworową i zostało to udowodnione naukowo, to czy istnieje coś, czego nie potrafi zrobić? Odpowiedni dźwięk może nas całkowicie uzdrowić. Pod warunkiem, że jesteśmy na to gotowi. 


Na początku było słowo. Słyszeliśmy to wiele razy, ale czy połączyliśmy ten przekaz z informacją, że słowo to dźwięk, wibracja i częstotliwość? 

We wszechświecie wszystko ma swoją wibrację. Cokolwiek istnieje, jest w nieustannym tańcu atomów. Harmonijna częstotliwość pozwala trwać w zdrowiu i pełni, która w istocie jest naturą człowieka. Jednak emocje i stres zaburzają ten naturalny stan. To zaburzenie nazywamy w naszym świecie chorobą. A jeśli ktoś choruje, to szuka na swoje schorzenie leku. 

W takim przypadku z pomocą przychodzą kamertony. Proste wydawałoby się instrumenty muzyczne, które zostały skonstruowane z myślą o strojeniu innych instrumentów. A jednak zakres ich możliwości jest nieskończenie szeroki. Jako ludzkość nie poznaliśmy ich jeszcze w pełni, gdyż nasze ucho słyszy tylko w zakresie do 20 tysięcy Hz, zaś muzyka Wszechświata rozciąga się w nieskończoność. 

Jednak dostępne dla nas dźwięki potrafią w szybki sposób postawić nas na nogi, niezależnie od problemu, jaki w sobie nosimy. Ale pod wspomnianym już warunkiem: że cała nasza wewnętrzna istota jest gotowa na uzdrowienie. 
Choroba niesie przecież w sobie wiele pokus, wielu chorujących odnosi z tego korzyści. Może na przykład wchodzić w rolę ofiary, by to inni brali za niego odpowiedzialność, może - z powodu swojego schorzenia - otrzymywać finansowe gratyfikacje, co nie pozwala mu „puścić” choroby z lęku o przetrwanie. Jeśli jednak jest w nas prawdziwa decyzja na pełne uzdrowienie, nic nie może stanąć na przeszkodzie, by tak się stało. 

Wielu badaczy i terapeutów przez lata zbierało doświadczenia i pracowało z kamertonami, niekoniecznie tylko z konkretnymi diagnozami ciała fizycznego. Dr Sylwia Nadgrodkiewicz, która od wielu lat wprowadza ludzi do uzdrawiającego świata dźwięków, mówi, że najbardziej lubi, kiedy zgłaszają się do niej osoby, które czują, że utknęły w życiu i nie wiedzą, w którą stronę iść, bo nic im się nie udaje. Nie znaczy to jednak, że nie przeprowadza również i takich sesji, gdzie choroba jest konkretna i mocno zaawansowana. 

Dźwięk działa bowiem na wszystkie poziomy naszego jestestwa, bo nie jesteśmy tylko ciałem fizycznym. Zaangażowana do uzdrowienia zostaje i część mentalna i duchowa. Dzięki wprowadzeniu odpowiedniego dźwięku, można wyregulować wszystkie nieprawidłowości na poziomie kwantowym, co daje błyskawiczne rezultaty i jest na to wiele dowodów. 

Według Barbary Romanowskiej, autorki książki „Muzykoterapia dogłębna -komórkowa”, praca z kamertonami pozwala uwolnić się od bólu fizycznego i psychicznego, poczuć wewnętrzną spójność i harmonię, rozwinąć intuicję, wyobraźnię i kreatywność, stworzyć nowy obraz samego siebie poprzez połączenie z boską energią obecną w nas samych, uzyskać inne stany świadomości, aż do pełnego oświecenia… 

Kamertony wytworzone są z różnych materiałów. Mogą być aluminiowe, połączone z innymi stopami, na przykład krzemem czy magnezem. 
Są mosiężne, miedziane, stalowe, zrobione ze srebra, złota lub kryształu. Te ostatnie, bardzo kruche, raczej nie nadają się do przewożenia, jeśli terapeuta pracujący nimi, często podróżuje. 

Warto wspomnieć, że obróbką kamertonów nie zajmuje się ktokolwiek. 
Powstają w specjalnych manufakturach, a ich tworzenie okryte jest pewną tajemnicą, bo przecież te przedmioty muszą spełniać wiele subtelnych parametrów związanych choćby z zasadami świętej geometrii. 
Przez lata pracy z tymi narzędziami wprowadzono podział na kamertony narządowe, pierwiastków mineralnych, planetarne, anielskie i inne. 

Przybliżony opis, jak działają - w części drugiej.

Copyright © 2016 Alchemia Zdrowia