Syndrom Sally Clark

W latach 90-tych, była to głośna sprawa: brytyjska radczyni prawna, została skazana za zabójstwo dwójki swoich dzieci. Obydwaj synkowie zmarli śmiercią łóżeczkową. Nikomu nie przyszło do głowy, by zbadać krew matki i dzieci. 


Śmierć łóżeczkowa przeraża młodych rodziców. Wiele matek zrywa się w środku nocy, by nadsłuchiwać, czy maluch na pewno oddycha.
Do tej pory medycyna nie umiała i nadal nie potrafi jednoznacznie wyjaśnić, co doprowadza do śmierci noworodków. Jest na ten temat wiele teorii, jednak nikt nie wpadł na to, by przyczyn szukać w immunologii. A wiele, jeśli nie wszystko, wskazuje na to, że tu właśnie może kryć się rozwiązanie zagadki.

Historię Sally Clark znała cała Wielka Brytania. Gdy umarł drugi z jej synków, została aresztowana, oskarżona i skazana za śmierć obydwojga dzieci.
Do wydania wyroku skazującego przyczynił się przede wszystkim ówczesny autorytet w dziedzinie pediatrii, prof. Roy Meadow, który powiedział wówczas, że śmierć dwójki dzieci z zamożnej (czyli dbającej o potomstwo) rodziny, jest jak 1 do 73 milionów. Ten wniosek przekonał ławę przysięgłych i złamał życie Sally, gdyż kobieta popadła w obłęd, by w końcu zapić się na śmierć. Po odsiedzeniu trzech lat, została uniewinniona, ale to niczego nie zmieniło w jej życiu. Może tylko tyle, że opinia publiczna musiała zweryfikować swój stosunek do niej: z wyrodnej matki na tragiczną ofiarę błędu brytyjskiego sądownictwa.

Od tamtego czasu, niewiele odkryto na temat przyczyny śmierci niemowląt. W ubiegłym roku uznany w świecie periodyk medyczny „The Lancet” opublikował „odkrywczy” artykuł na ten temat.  Otóż według najnowszych badań, to rzadka mutacja określonego genu, doprowadza do
długotrwałego bezdechu, a ten - do śmierci.
Gdyby jednak skierować swoją uwagę w kierunku immunologii, być może efekty prac zadziwiłyby wszystkich, a wielu dzieciom uratowały życie?
Bo przecież, jeśli matka śpi z dzieckiem, które odziedziczyło grupę krwi po ojcu, nie po niej, to łatwo może dojść do wstrząsu anafilaktycznego.
Nikt nie zadał sobie pytania, dlaczego do nagłego zgonu niemowląt najczęściej dochodzi jesienią i zimą, a dzieci mają na klatce piersiowej krwiste wybroczyny. Otóż, w czasie jesienno - zimowym, nie wietrzymy pokoi tak często jak latem, a na pewno nie tak długo. Dokładne wietrzenie, to jeden z prostych sposobów na neutralizowanie antygenów.
- Dopiero kiedy poznałam teorię wydzielaczy i niewydzielaczy, wszystko zaczęło układać się w całość - opowiada Marta, bizneswoman, która nie mogła pojąć, dlaczego tak trudno było jej opiekować się swoimi dziećmi, kiedy były małe - Gdy urodził się mój syn, nie mogłam go nawet przewijać. Było mi niedobrze i słabo, często wymiotowałam. Przy córce było identycznie.
Mąż przejął te obowiązki, ja a intuicyjnie zdecydowałam, że powinniśmy mieć osobne sypialnie. Być może właśnie moja podświadoma decyzja uratowała mi życie? Mam grupę 0 Rh plus. Mąż i dzieci - grupę B. 

W książce „Rody krwi” autor, Emil Piasecki, który poświęcił temu tematowi ponad 20 lat życia, proponuje w przypadku problemów zdrowotnych w rodzinie, przeprowadzenie prostych eksperymentów.
Na przykład, jeśli u malucha zostało stwierdzone atopowe zapalenie skóry, obydwoje rodziców mogą potrzymać na nadgarstku dziecka swoje dłonie przez czas około 10 minut.  Po tym czasie, należy zaobserwować wygląd skóry. Wyraźnie „odbite” na skórze palce, to znak, że ten z rodziców, który je zostawił, ma inną grupę krwi niż dziecko i tym samym jego antygeny są odbierane jako wrogie. Tej informacji nie ma w żadnym podręczniku medycznym. Gdyby była, konieczna stałaby się zmiana podstaw immunologii i wycofanie wielu leków. Łatwo zgadnąć, że nikomu na tym nie zależy. 

Zapraszam na kolejne wpisy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Alchemia Zdrowia